czwartek, 9 marca 2017

JIMIN - MY FLASHLIGHT


Cieszę się, że mogłam wpaść na nowy pomysł ze scenariuszem. Nie umiem wybaczyć sobie, że nie pojawiają się tak często, aczkolwiek ostatnio wpadam nie wiele pomysłów, więc mam nadzieję, że będą pojawiać się częściej.
Ten scenariusz... jest bardzo inny niż wszystkie. Nie pisałam jeszcze w takim stylu. W stylu...hm pamiętnika? Jest to dla mnie coś nowego, coś czego nie próbowałam i chociaż nie było łatwo pisać jednocześnie w teraźniejszości i przeszłości, bo musiałam odpowiednio poukładać każdą scenę, tak jestem zadowolona, że wyszła mi nowa forma tworzenia, ponieważ wpadłam na nią spontanicznie.
Nie powiem gdzie, bo wtedy zepsułabym całe czytanie, lecz w scenariuszu pojawia się mini wątek +18 aczkolwiek nie oznaczałam tego w tytule, ponieważ nie tak bardzo na tym skupiałam się w tej pracy, bardziej zależało mi na uczuciach i całej fabule, którą wymyśliłam.
Cóż mogę więcej dodać? Życzę Wam miłego czytania kochani! 
Hope you like it <3

W życiu każdego z nas może zranić wiele osób. Każda z tych osób pozostawi po sobie ślad w postaci rozczarowania, smutku, momentami gniewu, aczkolwiek niektóre z rzeczy, które nas dotknęły jesteśmy w stanie wybaczyć nieważne jak bardzo okrutne by były. Jednak zawsze, chociaż raz w życiu pojawi się ktoś kto zbyt nadszarpnie nasze zaufanie. Będzie trzymać po swojej stronie sprawiając, że czujemy mocne więzi z tym kimś kto daje nam poczucie bezpieczeństwa, pokazując czym potrafi być przyjacielska miłość, którą pielęgnujemy jak najmniejszy płatek najdelikatniejszego kwiatka. Jednak jak każdy płatek usycha, tak samo z czasem usychają dobre momenty w życiu, które kruszą się na naszych oczach, pozostaje z nich pył będący przydeptywanym aż w końcu znika i odlatuje w zapomniane, nie wracając. 

''Zaufanie nadszarpnięte w bolesny sposób chociaż raz sprawia, że odczuwamy ból długi czas po zdarzeniu'' i to było coś co doświadczyłaś na własnej skórze... lecz nie ze strony przyjaciół, a ze strony nawet kogoś bliższego niż przyjaciel. Ze strony osoby, po której spodziewałaś się bycia bezpieczną, kochaną, szanowaną, rozpieszczaną i obdarowywaną najlepszymi darami na świecie jakimi są uczucia. Pragnęłaś mieć to wszytko, lecz nie miałaś żadnej z tych rzeczy. Pragnęłaś czuć pomocną dłoń, a w zamian otrzymywałaś bolesne chwile, które przypominały tortury za każdym razem gdy była podnoszona na Ciebie ręka. 

Krzyki, wrzaski, tłuczone szkło, siniaki na ciele i płacz niewinnych domowników - to było wszystko co doświadczałaś każdego dnia. Zamiast miłości i kilku słów otuchy spotykałaś się z nienawiścią i przemocą, która wiele razy skłaniała Cię do pożegnania się z tym światem, na którym nie miałaś nikogo oprócz siebie samej i swoich smutków i tylko one nigdy Cię nie opuszczały wraz ze łzami, które wylewałaś każdego dnia, a słowo ''uśmiech'' było dla Ciebie czymś czego nie zaznałaś od dłuższego czasu. 

To wszystko co latami ciągnęło się za Tobą wyglądało jakby miało trwać do końca Twojego istnienia. Jakby było przyszyte do Twojej skóry i każda próba wyrwania tej złowieszczej liny pozostawiała głębokie rany, na które nie było żadnego lekarstwa, żadnej otuchy ani nic co mogłoby na moment uśmierzyć ból wyrywanych strzępów z każdej części swojego ciała.
Ciernie, które były z każdej strony Ciebie pogłębiały tylko ból. Wbijały się coraz głębiej, w każdy zakątek ciała, krwawiąc z wielu stron tworząc wokół Ciebie ciemno czerwoną rzekę, w której tonęłaś myśląc, że nikt nie będzie w stanie Cię uratować.

''Po co żyję skoro nic dobrego na tym świecie już mnie nie czeka? Czy warto trwać tutaj na ziemi gdzie zło może czaić się na każdym kroku? Jak mogę ufać komuś skoro nawet przestałam ufać samej sobie? Czy życie po drugiej stronie byłoby lepsze i inne niż te, które mam na ziemi? Czy Bóg wybaczy mi jeśli zechcę dołączyć do innego świata zabierając życie samej sobie?'' - myśli te nachodziły Cię nie raz, nie dwa, lecz kilkanaście razy na dzień. Nieważne czy przebywałaś w toksycznym środowisku swojego ojca, który wykańczał Was krok po kroku czy byłaś gdzieś daleko od niego, aby móc na moment odetchnąć z ulgą, że nikt nie uniesie na Ciebie ręki. 
Myślałaś w ten sposób, lecz nigdy w pełni nie odważyłaś się targnąć na swoje życie. Nie bałaś się śmierci. Tak naprawdę każdego dnia byłaś blisko niej będąc przyzwyczajoną, że w każdej chwili Twoje serce może przestać bić jednak udawało Ci się ją omijać co było cudem, wierząc, że Bóg chce, abyś stąpała po ziemi i to on sprawia, że jeszcze chodzisz po kuli zwanej ziemią.
Nie wierzyłaś, że może istnieć ktoś kto dałby Ci powody do dalszego życia, oprócz Boga i tylko ta myśl trzymała Cię przy życiu. Jednak oprócz tego, który sądzi każdego na drugim świecie pojawił się ktoś kto także dał Ci powody do dalszego istnienia i trwania, co prawda w tym okrutnym świecie, lecz mając przy sobie kogoś komu mogłaś jeszcze zaufać cały świat dla Ciebie nie istniał. Ta jedna osoba była dla Ciebie całym światem, całą kulą. Był wszystkim co widziałaś dookoła siebie. 

,,13 marzec 2016r, 

Dopiero co wkraczająca w prawdziwą dorosłość, młoda, o pięknych brązowych oczach, długich lśniących brązowych włosach z małymi lokami i wytrzymałej osobowości dziewczyna była w stanie kolejny raz uniknąć tragicznego zakończenia swojego losu, który był tylko w jej rękach. Jej piękna i delikatna twarz lśniła od kropli potu, które pojawiły się w wyniku szybkiego chodu. Kosmyki jej włosów były przyklejone do spoconej twarzy. Jedna strona jej buzi była pokryta czerwonymi śladami krwi, która spływała z jej lewej skroni. Nie ciurkiem, płynęła powoli, zasychając w niektórych miejscach. 
Jej ciało było zmęczone od ciągłego uciekania. Od szybkiego chodu, którego nie zwalniała nawet podczas odczuwania braku siły i wielkiego zmęczenia. Jej jedyną myślą było znalezienie miejsca, w którym mogłaby odetchnąć z ulgą, że uciekła od osoby, która po raz kolejny podniosła na nią rękę. 
Siedziała na chłodnym chodniku, w jednej z uliczek, w której nie było zbyt wiele ludzi. Przebywała w ciszy i spokoju mając przed twarzą momenty, o których chciała zapomnieć. Wzrokiem patrzyła od kilkunastu minut w jedno miejsce nawet na moment nie mrugając, nie przełykając śliny choć gardło było wyschnięte.
W jej głowie wciąż odbijało się echo tłuczonych naczyń, tłuczonych butelek, figurek i krzyków, wrzasków i przekleństw swojego ojca, który nie panował nad swoimi emocjami. Nie panował nad samym sobą. Kompletnie nietrzeźwy i utracony rozumu w poważnym wieku mężczyzna kolejny raz urządził piekło z powodu, którego nie powinna była powstać żadna kłótnia. 
Chcąc załagodzić sytuację, aby nikt nie ucierpiał nie potrafiła zrobić nic innego jak ratować swoją skórę i po prostu uciec. Uciec gdzieś gdzie by jej nie znalazł. Nie dorwał w swoje szpony i nie rozszarpał na kawałki jak sępy pozostawioną padlinę. 
Cieszyła się z tego, że znów przeżyła, lecz nie mogła wybaczyć sobie tego, że zostawiła swoją kochaną, bezbronną matkę z kimś kto nie był wart ani jej matki ani dzieci, które przyszły na świat. Nie był wart nawet tego, aby spojrzeć na jego twarz. W jej oczach był przegrany i nie czuła do niego miłości przez wszystko co w życiu ją spotkało z jego powodu. Był dla niej nikim.

-Przepraszam... czy wszystko w porządku? - usłyszałaś głos nieznajomej osoby lecz nie spojrzałaś w górę. Nie przywiązałaś do tego większej uwagi. Nawet nie drgnęłaś wiedząc, że odezwał się do Ciebie ktoś kogo nie znałaś. Wciąż siedziałaś w tej samej pozycji, nie odrywając wzroku, który był skupiony na jednym miejscu. 
Będąc otumanioną zdarzeniami z dzisiejszego dnia, nie zwracałaś uwagi na to czy ktoś przechodzi w miejscu, w którym się znajdowałaś. Słyszałaś tylko ciszę. Piękną ciszę, która nie była zagłuszana tłuczonym szkłem i krzykami, głośnymi krzykami, które były silniejsze od tornada. Myślami byłaś gdzie indziej i nie wiedziałaś, że przed Tobą stał młody, jasnowłosy chłopak o niezwykle delikatnej urodzie. Nie był zbyt wysoki, lecz i nie był niski. Rozżalonym wzrokiem patrzył wprost na Ciebie w końcu otwierając usta, czując, że nie powinien Cię zostawiać tutaj samej. Kiedy nie usłyszał żadnej odpowiedzi zrobił dwa kroki bliżej, kucając przed Tobą. Przyglądał się Twojej twarzy, na której z początku nie widział krwi na Twoim policzku. Uliczka nie należała do najbardziej oświetlonych, więc nie mógł zauważyć z dala w jakim byłaś stanie. Martwiąc się jeszcze bardziej ponownie usłyszałaś jego głos - W-wszystko w porządku? J-jesteś ranna... Twój policzek... Twoja twarz jest we krwi... - odparł przełykając z obrzydzeniem ślinę na widok czerwonej plamy na Twojej skórze. Słysząc słowo ''ranna'' w końcu oderwałaś wzrok od tego jednego miejsca patrząc wprost w oczy tajemniczego chłopaka. Sięgnęłaś dłonią do skroni czując ból przy dotyku. Spojrzałaś na opuszki palców, na których była krew. Spojrzałaś w dół chcąc wytrzeć dłoń z krwi w swoją ciemną bluzę, lecz nim to zrobiłaś chłopak chwycił delikatnie Twój nadgarstek wyjmując z kieszeni kurtki kawałek chusteczki. Otarł krew z Twoich palców i choć nie zeszła do końca nie musiałaś ocierać jej o swoje ubranie. Tajemniczy chłopak puścił z uścisku Twój nadgarstek po czym skierował chusteczkę w stronę policzka, po którym spływała krew. Nie protestowałaś. Nie próbowałaś się wyrwać. Nie próbowałaś uciec. Siedziałaś w bezruchu pozwalając mu choć w połowie zetrzeć czerwień z Twojej skóry. Chłopak robił to powoli nie chcąc zranić Cię w żaden sposób. Momentami spoglądałaś na jego twarz, po czym wracałaś wzrokiem w dół nie wiedząc jak zachować się w tej sytuacji. Był osobą, która dawno nie była dla Ciebie tak miła i mimo, iż się nie znaliście nie ominął Cię szerokim łukiem. Samo to znaczyło dla Ciebie dużo - Nie powinnaś tutaj zostać. Samej, w tak zimną noc jak ta. Poza tym Twoja rana... nie wygląda zbyt dobrze. Nie będziesz miała nic przeciwko jeśli... się tym zajmę? - Twoje spojrzenie spotkało się z jego spojrzeniem i po chwili namysłu kiwnęłaś z ledwością głową na ''tak''. Nie wiedziałaś czemu, ale w pewnym stopniu ufałaś temu kogo nie znałaś odczuwając, że jego intencje nie są złe. 
Podszedł bliżej Ciebie chwytając Cię w pasie, abyś mogła wstać. Byłaś zbyt zmęczona, aby wstać czy chodzić lecz nie chciałaś sprawiać chłopakowi kłopotu. Samo to, że chciał się Tobą zająć sprawiało, że czułaś się głupio dlatego zmuszałaś się do wszystkiego na tyle ile mogłaś. Tajemniczy chłopak pomógł Ci wstać nie puszczając Cię z objęć. Odruchowo zarzuciłaś rękę na jego szyję próbując się podeprzeć, aby nie upaść. Stojąc czułaś jak Twoje nogi uginają się z każdym ruchem. Byłaś zbyt słaba na wszystko i wycieńczona jak nigdy - Jesteś w stanie iść? - zapytał patrząc na Ciebie zmartwionym wyrazem twarzy. Pokiwałaś głową na ''tak'' nie zerkając w jego oczy. Odczuwałaś zawstydzenie i zażenowanie, że nie mogłaś poradzić sobie z samą sobą. Nie sądziłaś, że kiedykolwiek dojdzie do sytuacji kiedy będziesz wyglądać tak jak dzisiaj. Jak wrak, którego znaleziono po dłuższym czasie. W dodatku wyschnięty na pieprz jak kwiat, który długo nie poczuł kropli wody. Lecz byłaś jeszcze bardziej zdziwiona, że znalazł się ktoś kto podniósł Cię z ziemi i mimo tego jak wyglądałaś nie odepchnął Cię nawet na moment... choć sądziłaś, że nie byłaś warta pomocy od kogoś takiego jak ten tajemniczy chłopak. 
                                                                          ~*~*~*~*~*~
Droga do domu dopiero co poznanego chłopaka wcale nie była długa. Chociaż wlekłaś się jak rozsypujący się kawał roweru, na miejsce dotarliście w miarę szybko. Chłopak, choć poznał Cię kilkanaście minut temu, zachowywał się jakby znał Cię większość swojego życia chcąc, abyś bezpiecznie dotarła z nim do jego mieszkania martwiąc się czy każdy krok, który robiłaś sprawiał Ci wiele bólu. I tak. Było dokładnie tak jak pytał. Nawet najmniejszy ruch ukazywał oznaki zmarniałego organizmu. Całkowicie opuszczonego z sił i nie wiedziałaś skąd wzięłaś energię, aby zmusić się dojść kolejny kawałek do domu kogoś kogo dopiero co napotkałaś. 
Będąc w środku kątem oka rozglądałaś się na boki, przyglądając się przytulnemu mieszkanku, które chociaż nie było ogromne, tak czułaś się w nim dobrze. Było skromne, lecz urządzone w estetyczny sposób. 
Ten, którego dopiero co poznałaś robił wszystko, aby pomóc Ci jak najszybciej. Rozpalił więcej ognia w kominku, abyś mogła ogrzać swoje zziębnięte ciało. Twoje usta z zimna były mocno popękane zaś opuszki Twoich palców były mocno zaczerwienione, nie czując ich przez kilkanaście minut. Zdając sobie sprawę jak wyglądasz, czułaś się jak ktoś kto włóczy się ulicami niczym biedny bezdomny człowiek szukając schronienia w każdym możliwym miejscu. Wciąż czułaś wstyd, ponieważ wiedziałaś, że możesz wyglądać lepiej. Lecz wyglądałaś tak jak wyglądałaś... i nie mogłaś tego zmienić ani cofnąć czasu. Co się stało już się nie odstanie. 

-Za chwilkę poczujesz jak zimno odchodzi z Twojego ciała. Kominek jest mocno nagrzany, więc to pomoże Ci szybciej ocieplić organizm. Zajmę się Twoimi ranami i innymi mniejszymi siniakami - oznajmił chłopak siadając obok Ciebie kładąc na swoje kolana apteczkę medyczną, z której wyjął kilka potrzebnych mu rzeczy. Wyjął kawałek waty, którą zamoczył w wodzie i przyłożył ją do Twojego policzka, na którym znajdowała się zaschnięta krew. Po chwili zrobił to samo, aby móc wytrzeć resztę krwi, także w miejscu, w którym byłaś zraniona i z którego krew spływała po jednej części Twojej twarzy. 
Syknęłaś cichutko kiedy chłopak przycisnął wacik do Twojej rany, lecz nie zabrałaś głowy. Wiedziałaś, że robił to dla Twojego dobra i byłaś mu za to wdzięczna. 
Wokół Twojej głowy nawinął średnią ilość bandażu tak, aby zatamować krwawienie i chociaż było mniejsze niż wcześniej, nie chciał ryzykować i zadziałaś od razu, aby rana zaczęła się goić. 
Kiedy zajmował się Twoimi siniakami, zadrapaniami i innymi małymi zacięciami na skórze, chłopak przerwał ciszę, która trwała od kilkunastu minut, mówiąc - C-co jest przyczyną... tych wszystkich zadrapań, głębszych ran? Widziałem w życiu wiele, ale... nie coś takiego - odparł delikatnie zmywając lekko zabrudzone miejsca wokół zadrapań. Na pytania nieznajomego chłopaka spojrzałaś w dół znów widząc te wszystkie okropne momenty, które wyniosłaś z domu mając je w pamięci. Znów słyszałaś krzyki, tłuczone przedmioty, którymi nieraz dostałaś prosto w najczulsza część na ciele. Myśl o tym wszystkim skłaniała Cię ku łzom, które napłynęły do Twoich oczu tak szybko jak fale tsunami. Chłopak ocierając Twoje rany ujrzał jak kilka kropel skapnęły na Twoje ramię, lądując na samym końcu na materiale od Twoich spodni. Spojrzał w górę widząc jak ronisz łzy. Widział jak spływają po Twoich policzkach jedna po drugiej, a w Twoich oczach gromadziło się ich o wiele wiele więcej. Domyślił się, że to przez jego dociekliwość i głupie pytania roniłaś łzy, a to było coś do czego nawet w życiu nie myślałby, aby doprowadzić. 
Czuł się źle, że w ogóle zapytał o zdarzenia i okoliczności Twoich ran. Przez moment pomyślał o tym jak głupim był kiedy wypowiadał te pytania i żałował, że nie przemyślał tego wcześniej zanim te słowa wyszły z jego ust - J-ja... wybacz mi. Nie miałem na myśli, aby Cię zranić. Nie będę pytać już więcej jeśli nie chcesz o tym rozmawiać - wyznał spuszczając głowę jak najniżej, aby zakryć swoją twarz, która czerwieniła się od wstydu.
Przez kolejną dłuższą chwilę zapadła kolejna cisza. Przez ten czas byłaś spokojniejsza i nie uroniłaś żadnej łzy. Przyglądałaś się temu jak chłopak pielęgnował każdą ranę, jedną po drugiej sprawiając, że nie czułaś przy tym żadnego bólu. Ukradkiem próbowałaś zerkać na jego twarz chcąc przyjrzeć mu się bliżej. 
Był piękny. Bardzo piękny, delikatny, spokojny. Opanowany i cichy, jak Ty. Włosy farbowane. Mogłaś to wywnioskować z jego delikatnie widocznych czarnych odrostów na czubku głowy. Dłonie jak na chłopaka miał niezwykle delikatne. Nie tylko z wyglądu, ale i z dotyku. Kiedy nie widział Twojej zamyślonej twarzy próbowałaś odpowiedzieć sobie na pytanie ''Czemu w ogóle mi pomaga? Przecież tak naprawdę mnie nie zna. Nie wie kim jestem. Nie wie kim mogę się okazać. Nie wie o mnie nic. Nie pomyślał, że może mój cichy i spokojny charakter jest tylko przykrywką, aby zdobywać zaufanie innych, a tak naprawdę mogę go mocno rozczarować?''. Pomagał Ci choć byłaś mu obca. Wziął Cię pod swój dach. Zaopiekował się Tobą najlepiej jak potrafił. Nie ominął Cię na ulicy, lecz wyciągnął w Twoją stronę pomocną dłoń, którą przyjęłaś, bo, chociaż bałaś się ufać, było w tym chłopaku coś co mówiło Ci, że powinnaś chociaż po części pozwolić mu sobie pomóc. Jakby ktoś przemawiał przez Ciebie, abyś nie odrzucała ręki, którą wyciąga w Twoją stronę. Jakby ktoś chciał powiedzieć, że ta osoba może wiele wnieść do Twojego życia. Jakby był powodem, dla którego powinnaś nadal stąpać po ziemi...'' 

Ten moment, w którym tajemniczy chłopak pojawił się na Twojej nędznej drodze, która nie miała żadnej przyszłości i była rozwalana kawałek po kawałku okazał się być jedynym najlepszym momentem całego Twojego istnienia. 
Z początku nie chciałaś przyzwyczajać się do obecności tego chłopaka. Nie chciałaś, aby miał obok siebie kogoś kto nie jest warty nawet spojrzenia. Nie chciałaś, aby spędzał swój czas na pomaganiu Ci i nie chciałaś być problemem dla jego osoby. Nie miałaś łatwego życia, w którym przechodziłaś zbyt wiele. Nie potrafiłaś w idealny sposób okazywać wdzięczności, uczuć, pokazać jak to jest być szczęśliwym. Nie potrafiłaś, ponieważ nigdy tego nie zaznałaś dlatego uważałaś, że jesteś zbyt słabą i niezbyt odpowiednią osobą, która może brać udział w jego życiu. 
Chłopak, którego imię brzmiało Jimin nie dał Ci tak łatwo odejść i zapomnieć. Tego dnia kiedy pierwszy raz trafiłaś pod jego skrzydła i pomagał Ci dojść do siebie, poczułaś jakbyś ponownie wzbiła się ku górze, pokazując, że Ty, dziewczyna, która zawsze była niewidzialna staje się ponownie silna. Odrodziłaś się na nowo wzbijając się wyżej i wyżej, lecz podczas tej podróży nie byłaś sama. Skrzydła, które prawie zostały wyrwane żywcem odbudowywały się na nowo. Mogły znów oddychać, a powodem była tylko jedna osoba, którą choć odpychałaś i tak nie poddał się i całym sobą zatrzymał Cię przy sobie, nie żałując potem, że taka była jego decyzja.

,,16 czerwca, 2016r, 

Choć na zewnątrz był niesamowity ukrop i upał, który w ostatnich dniach był już normalnością, tak przebywanie na masce samochodu było korzystniejsze niż prażenie się w nagrzanym aucie, w którym klimatyzacja postanowiła się zbuntować, przestając działać. 
Przebywanie nad prażącym słońce również nie było Ci na rękę, lecz odczuwanie delikatnego wiatru od czasu do czasu było na tyle przyjemnym uczuciem, że przestało przeszkadzać Ci siedzenie w ukropie. 
Twoje długie brązowe włosy były mocno przepocone. Z ich końcówek skapywały małe kropelki, zupełnie jakbyś dopiero co wyłoniła się spod prysznica. Oczy, choć skryte kapeluszem, piekły od nadmiaru promieni słonecznych, łzawiąc każdej minuty. Ciężki oddech brany raz za razem jakbyś chciała zrzucić ze swojej klatki piersiowej ciężki głaz. Ciało ułożone na masce samochodu, będąc w pozycji pół siedzącej, czując jakby Twoja skóra miała za moment się ugotować. 
Odkryłaś oczy, które były chronione przez kapelusz i traktując daną rzecz jak wachlarz zaczęłaś chłodzić swoją twarz, na której krople potu aż świeciły się jak małe diamenciki. 
Przełknęłaś ślinę przez mocno wyschnięte gardło i delikatnie odwróciłaś wzrok w stronę Jimin'a, który siedział pośród wysoko wyrośniętej trawy. Zajął miejsce pod jednym z drzew obok, którego znajdował się mały cień, w którym skrył się chłopak. Jego głowa oparta była o korę drzewa. jego oczy były lekko przymknięte, również piekły od nadmiaru słońca. Miał również na tyle dobrze, że mógł pozwolić sobie na to, aby zdjąć z siebie co niego siedząc w samych jasnych spodniach, które miały dziury w kolanach. T-shirt, w którym wyszedł z domu służył teraz jako ręcznik do ocierania twarzy z potu, lecz po dłuższym używaniu jej nie przypominało to ręcznika lecz szmatkę, która nie nadawała się już do niczego. 
Wyprostowałaś twarz nakładając kapelusz na głowę. Odgarnęłaś włosy z twarzy, które były do niej przyklejone. Sięgnęłaś dłonią do bluzki, którą uniosłaś do góry odsłaniając swój brzuch. Podwinięty kawałek skąpej bluzki zawiązałaś w kokardkę, aby móc mieć jak najwięcej odkrytego ciała. 
Jimin uniósł wzrok, który skierował w Twoją stronę. Przełknął ślinę, delikatnie uśmiechnął się do samego siebie widząc piękną Ciebie na masce jego samochodu. Chwycił się jednej z gałęzi, aby mógł wstać. T-shirt, który był całkiem przepocony wypuścił z dłoni zostawiając go na trawie po czym podszedł do samochodu opierając się plecami o otwarcie drzwi od auta. Włożył dłonie do kieszeni od spodni patrząc na Ciebie wstydliwie, ponieważ był to pierwszy raz gdy widział więcej niż tylko Twoje odkryte ramiona czy nogi. 

-Możesz to powiedzieć - odezwał się cichym głosikiem, w którym wyczuwałaś uśmiech. Otworzyłaś oczy unosząc jeden kącik ust do góry. 

-Co mam powiedzieć? 

-Powiedz, że... jestem kretynem, przez którego gnijemy w tym upale. Powiedz, że jestem głupkiem i nieodpowiedzialnym facetem, który nie sprawdził przed wyjazdem benzyny i nie wziął ze sobą zapasowego koła - dodał milknąc po tych słowach. Cichutko westchnęłaś lecz Twój uśmiech nie zniknął z Twojej twarzy. Fakt. Jimin okazał się nieodpowiedzialny i przed wyruszeniem w drogę nie raczył sprawdzić wszystkiego dokładnie przy aucie przez co siedzicie w upale dobrą trzecią godzinę, aczkolwiek nie było to coś za co mogłaś go winić. Za co mogłaś czuć złość, ponieważ... mogłaś być z nim. W tej chwili. Nawet na prażącym słońcu, którego powoli mieliście dość. 

-Jesteś kretynem, przez którego gnijemy w upale. Jesteś głupkiem i nieodpowiedzialnym mężczyzną, który nie zadbał o najważniejsze rzeczy przed wyjazdem. Jesteś baranem, bo nie sprawdziłeś wszystkiego przed wyruszeniem w drogę, która do krótkich nie należała - odpowiedziałaś spokojnym tonem głosu nie chcąc jednak pokazać po sobie, że chciałaś pożartować z chłopaka. Jimin wyjął dłonie z kieszeni podchodząc bliżej maski samochodu machając swoimi rękoma w jedną i drugą stronę odpowiadając : 

-Eh no weź... sądziłem, że powiesz coś w stylu ''Daj spokój Jimin. Przecież nie mogłeś tego przewidzieć'' albo ''Każdemu mogło się to zdarzyć i padło akurat na nas. Dzisiaj. Teraz''. Serio uważasz, że jestem kretynem i głupkiem? 

-Nie, nie uważam. Chciałeś, abym powtórzyła to co Ty powiedziałeś, więc to zrobiłam. 

-Czyli... nie myślisz naprawdę tak jak powiedziałaś? Znaczy ja powiedziałem? - zachwycony wewnętrznie faktem, że nie mówiłaś tego na serio, był dla niego iście ekscytującym momentem, bardziej ekscytującym niż sytuacja, w której mielibyście zapasowe koło przy sobie. Chodził uśmiechnięty wokół Ciebie ciesząc się, że nie myślisz o nim jak o głupku czy kretynie, lecz w chwili zachwytu nie zorientował się, że robiłaś sobie z niego żarty... co oczywiście dostrzegł po pewnej chwili - Czyli cz-czekaj... to znaczy, że... robiłaś sobie kawał? 

-Można to tak nazwać. 

-A więc to tak? Robiłaś sobie ze mnie żarty? Ah tak... - oznajmił kręcąc się wokół maski, na której leżałaś wygrzewając swoje ciało. Jimin krążył wokół Ciebie nie wiedząc jakie ma zamiary - A więc tak... myślisz, że jestem tylko łagodny i spokojny? Myślisz, że nie mam w sobie nic czego mogłabyś się obawiać? W takim razie... - zastopował, podchodząc bliżej po czym chwycił Cię wokół bioder przerzucając Cię przez ramię jednym szybkim ruchem. Przed sobą miałaś widok pleców Jimin'a, po których pot spływał ciurkiem. Chłopak trzymał Cię mocno u dołu kręgosłupa, będąc dłońmi blisko pośladków ciesząc się jak dziecko kiedy wiedział, że był o wiele silniejszy od Ciebie i nie dałabyś mu rady. 

-Yah! Postaw mnie na ziemię, TERAZ! - powiedziałaś głośno mocno naciskając na słowo ''teraz''.

-Po tym jak zapędziłaś mnie w kozi róg chcąc wpędzić mnie w poczucie winy za to, że teraz tutaj jesteśmy? Zapomnij - odpowiedział z wielką pewnością siebie czego nigdy dotąd nie robił. Może i znałaś go trzy miesiące, ale szybko wybadałaś jego charakter i pewność siebie nie była raczej jego dobrym przyjacielem dlatego zdziwiła Cię nagła odmiana chłopaka, zastanawiając się czy to jest ten Jimin, z którym tu byłaś od trzech godzin. 

-No weź... przecież powiedziałam, że to był żart. Nie możesz mi chociaż wybaczyć tego, że się do tego przyznaję? 

-W sumie... mógłbym, ale nie wiem czy chcę to zrobić.

-JIMIN - tym razem zawarczałaś porządnie co wyglądało jakbyś miała za moment pogryźć Jimin'a wbijając w niego swoje kiełki. Chłopak po chwili namysłu, co wyglądało jak bardzo głębokie rozmyślanie, odparł : 

-W porządku. Niech Ci będzie - po czym powoli odstawił Cię na ziemię trzymając dłonie na Twoich biodrach, które ciężko było mu zabrać z ciała osoby, którą adorował i w głębi serca... kochał. 
Będąc przed chłopakiem, wzrokiem sięgnęłaś na jego dobrze umięśniony brzuch, który pięknie lśnił w tym blasku promieni słonecznych. Miałaś ochotę przejechać dłonią po jego klatce piersiowej, aczkolwiek w porę zorientowałaś się, że wcale nie powinnaś tego robić, lecz widok jego pięknego ciała zmuszał Cię do wykonania tej czynności. Przełknęłaś nerwowo ślinę kiedy zdałaś sobie sprawę, że Jimin wciąż trzyma Cię w okolicach bioder będąc bardzo blisko Ciebie. Będąc zawstydzoną, nie mogłaś spojrzeć mu w oczy. Jak mogłaś to zrobić skoro był kimś na kogo widok Twoje serce łomotało jak oszalałe bojąc się, że chłopak będzie w stanie to usłyszeć czy poczuć kiedy Cię dotyka. 
Swój wzrok skierowany miałaś w dół patrząc na buty chłopaka, bo to było jedyne miejsce, w które mogłaś uciec spojrzeniem. Jimin uśmiechnął się w Twoją stronę mrużąc przy tym oczy. Sięgnął dłonią do Twojego ramienia gładząc w tym miejscu Twoją skórę. Twoje policzka robiły się ciepłe i czerwone tym razem nie od słońca, a od pewnego uczucia, które napływało w Twoim ciele wzrastając z każdym ruchem, które chłopak wykonywał - Z jednej strony jestem zły na siebie, że przeze mnie musiałaś wylądować tutaj. Miałaś rację. Nie dopilnowałem wszystkiego, ale...  drugiej strony.. - przerwał wypowiedź robiąc krok w Twoją stronę będąc prawie ciałem do Twojego ciała, kontynuując - ...z drugiej strony nie żałuję, że znaleźliśmy się tutaj tylko we dwoje - odkaszlnęłaś cicho powoli unosząc głowę, aby móc podjąć się próby i spojrzeć prosto w oczy chłopakowi, który nie był Ci obojętny. Twoje oczy po słowach Jimin'a zrobiły się nieco większe nie wiedząc co masz wykrztusić z siebie, jak zareagować na te niespodziewane słowa z jego ust. 

-C-co masz na myśli? 

-To - odpowiedział bez zastanawiania się i nim zdążyłaś ponownie otworzyć usta zostały one przykryte ustami Jimin'a. Jego dłoń powędrowała w okolice Twojego karku zaś kciuk trzymał w okolicy Twojego ucha nie chcąc pozwolić Ci na to, abyś teraz wyrwała się z momentu, na który czekał od długiego czasu. Pocałunek z początku był dość subtelny, delikatny, lecz wpił się w Twoje usta w taki sposób, że trudno było prosić o powietrze, którego i tak Wam brakowało. 
Obejmował Twoje wargi całymi swoimi ustami przez co pocałunek robił się bardziej łapczywy, ponętny i szybszy niż był na początku. Ułożyłaś jedną dłoń na ramieniu chłopaka delikatnie wbijając paznokcie w jego skórę zdając sobie sprawę, że nie chciałaś, aby ta chwila się skończyła. Jimin przysunął Cię bliżej siebie obejmując Cię także w pasie. Wasze języki tańczyły w Waszych ustach jak dwa ostatnie samotne listki na pustej, cichej ulicy. Zapomniałaś, że oboje utknęliście gdzieś gdzie sięga tylko słońce i nikt nie przyjdzie Wam z pomocą, ale dopóki mieliście siebie Waszym celem było przeżyć i wydostać się stamtąd jako ktoś kto wspiera się wzajemnie nie ważne jak poważna sytuacja się wydaje i żyć wspólnie jako osoby odwzajemniające swoje uczucia, których oboje nie żałowaliście''.

Przez pewien czas nie rozumiałaś dlaczego Jimin tak bardzo pragnął, abyś została przy jego boku. Przecież nie byłaś według siebie nikim wartościowym, a nawet mógł trafić lepiej. Na kogoś na kogo zasługiwałby bardziej, a nie na kogoś kogo spotkał na ulicy w opłakanym stanie. Lecz im dłużej widziałaś Jimin'a tym bardziej przywiązywałaś się do jego obecności i nie wiedziałaś, że było to z wzajemnością... do dnia, w którym nie zaskoczył Cię w tamten słoneczny, wręcz upalny dzień kiedy wyznał Ci swoje uczucia w co prawda prosty sposób, ale dla Ciebie nadal było to coś wyjątkowego. Coś czego nie zapomnisz nawet jeśli odejdziesz z tego świata. 
Od momentu, w którym zdaliście sobie sprawę, że pragniecie, aby łączyło Was coś więcej minęło zaledwie kilka miesięcy. Przez cały ten okres czasu nie myślałaś już o swoim ojcu. O tym, który był sprawcą i kłamca w jednym. O tym, który zniszczył Ci połowę Twojego życia robiąc sobie z Ciebie worek do bicia, na którym wyładowywał swoje nerwy. Całkowicie odcięłaś się od kontaktów z tym człowiekiem mając jedynie kontakt z matką, której także udało się uwolnić od tego przeklętego, nie mającego serca człowieka, którego los był przekreślony. 
Zapomnieć o tym wszystkim pomógł Ci nikt inny jak Jimin. W dniu, w którym Cię znalazł opowiedziałaś mu wszystko po kolei i choć jeszcze wtedy go nie znałaś, coś mówiło Ci, że możesz mu zaufać i to zrobiłaś. Jeszcze wtedy nie wiedziałaś, że między Wami narodzi się uczucie, które będzie silniejsze z dnia na dzień i tak też było. Spotkałaś tego, który pomógł Ci się uwolnić od koszmarnej przeszłości traktując ojca jakby w ogóle nie istniał. 
Wasze uczucie z dnia na dzień było coraz silniejsze i im bardziej mieliście tego świadomość tym bardziej szliście głębiej ku Waszej miłości czego nie mogliście od tak powstrzymać. Wszystko zaczęło być o wiele silniejsze od Was... czego również nie żałowaliście. 

,,16 listopad, 2016, 

-Jimin! Precz mi z tymi palcami od tego garnka! - uniosłaś głos w żartobliwy sposób gdy przyłapałaś swojego ukochanego na podbieraniu Waszej kolacji z garnka, która nadal była w rosole. Wystarczyło, że odwróciłaś się tylko na chwilę, a Jimin jak zjawa stał obok kuchenki podjadając to co mieliście zamiar wspólnie zjeść. Zanim zdążył zabrać palce oberwał po nich dużą metalową nabieraczką do zup, która cichutko zabrzęczała. Chłopak zabrał dłoń, lecz zdążył jeszcze podkraść jeden kawałek duszonego mięsa z garnka, które było w połowie uduszone. Wszamał dość spory kawałek mięsa z uśmiechem je żując, trzymając w drugiej dłonie swoje poszkodowane palce, które mimo, iż bolały Jimin był szczęśliwy mając sztukę dobrego mięska w ustach i chociaż mógłby się powstrzymać, sam zapach unoszący się w mieszkaniu nie dawał mu spokoju i chęć sięgnięcia do garnka była od niego niestety silniejsza - Czasem jesteś jak zwierzę. Łapiesz wszystko co popadnie - dodałaś wrzucając do garnka pokrojone warzywa. Jimin stał za sobą chcąc zrobić jeszcze jedną próbę wykradania pożywienia jak pies szynki ze stołu, lecz byłaś tym razem czujna i nie pozwoliłaś ukochanemu zbliżyć się do żadnego z garnków. Odwróciłaś się w jego stronę celując w niego drewnianą łyżką dodając - Nawet nie próbuj! - po czym stanęłaś przed kuchenką zakrywając swoim ciałem dobro, które warzywo się w metalowych garnkach. Jimin pokiwał głową w zabawny sposób podchodząc do Ciebie, robiąc krok za krokiem. Zaczął obejmować Cię w pasie chcąc przymilać się do Ciebie, ponieważ wiedział, że nie byłaś ani trochę zła za jego mały kuchenny wybryk. Eye-smile, który pojawił się na jego oczach sprawiał, że nie mogłaś powiedzieć złego słowa w stronę Jimin'a, którego uśmiech był jedną z rzeczy, które w nim kochałaś - Teraz się przymilasz, a wcześniej podkradałeś z garnka. Nie ma tak łatwo - odparłaś, lecz chłopak zamiast się cofnąć przybliżył Twoje ciało do niego zostawiając pocałunek na Twojej szyi. 

-No daj spokój. Wiesz, że to było tylko droczenie się.

-I za droczenie, które nie jest zbrodnią trzeba ponieść konsekwencję. Wszystko ma swoją kolej rzeczy.

-Dobrze wiem, że i Ty ze mną teraz grasz, a wiesz, że bardzo lubię kiedy taka jesteś.

-Ostatnio zrobiłeś się bardzo pewny siebie. Mogę udawać, że się droczę, a tak naprawdę mogę być na Ciebie zła.

-Znam Cię Y/N. Wiem kiedy jesteś zła na niby, a kiedy naprawdę. Nie oszukasz swojego chłopaka - Jimin uniósł Cię do góry podgryzając delikatnie Twoją wargę. Splotłaś swoje nogi wokół jego pośladków mocno trzymając się za jego ramię jedną ręką mając tak samo szeroki uśmiech jak chłopak. 
Twój ukochany zaprowadził Cię do salonu, który był połączony z kuchnią. Jimin ułożył Cię na kanapie i nachylił się nad Tobą muskając swoim nosem Twój czubek nosa. Chłopak swoimi biodrami był między Twoimi nogami co pierwsza dostrzegłaś Ty i zdając sobie sprawę, że Jimin był naprawdę bliżej niż kiedykolwiek zacisnęłaś dłonie w pięści czując delikatne skrępowanie jednocześnie połączone z uczuciem, które było Ci obce, lecz mogłaś odczuć dzięki niemu pewną satysfakcję. 
Twój ukochany po długim czasie małego droczenia się z Tobą zerknął na Twoje, pełne, mocno czerwone usta, którym tak jak nigdy wcześniej nie potrafił się oprzeć. Pocałunek, którym Cię obdarował od samego początku był namiętny, intymny i ponętny, był inny od wszystkich pocałunków, które otrzymywałaś od niego każdego dnia. Swoimi ustami starał się objąć Twoje, całując je z niesamowitą dzikością przez co nie mogłaś uwierzyć, że to naprawdę ten Jimin, którego poznałaś kilka miesięcy temu. Nie wiedziałaś skąd wzięła się w nim ta drapieżność, przejmowanie inicjatywy i dominowanie w każdej sytuacji. Chociaż było to nowe wiedziałaś, że zdołasz przyzwyczaić się do tego. Wasz związek wpłynął nie tylko na Ciebie, ale i na niego sprawiając, że obudziła się w nim pewność siebie, której nie miał dopóki Cię nie poznał. 
Pocałunek, który trwał niemalże w nieskończoność nie był przerywany od dobrych pięciu minut. Dźwięki tej namiętności odbijały się echem w salonie, Wasze ciche jęki słyszeliście tylko Wy co podniecało Was oboje z sekundy na sekundę coraz bardziej. Dokładnie wiedziałaś czego pragniesz w tym momencie. To co chciałaś miałaś tuż przy sobie i był to Jimin. Wędrowałaś dłonią po jego plecach, aby móc sięgnąć za koniec jego bluzki. Mając ją w pięści zaczęłaś unosić ją do góry odkrywając kawałek ciała swojego chłopaka. Jimin nie przerywał pocałunku do pewnego momentu kiedy poczuł chłód na plecach jak i Twoją dłoń, która unosiła jego górną odzież wyżej i wyżej - Y/N poczekaj - oderwał się od Twoich ust w sekundę będąc w pozycji siedzącej. Poprawił swoją bluzkę dotykając swoich delikatnie sinych ust od nadmiaru pocałunków, które dzieliście. Uniosłaś się z kanapy siadając obok Jimin'a, który wyglądał jakby nie był sobą. Jego mina była smutna choć nie wiedziałaś dlaczego. 

-Jimin? Co się stało?

-Nic się nie stało. Po prostu... za bardzo się zagalopowałem i byłem tak pochłonięty tą chwilą, że zupełnie straciłem zmysły - odwrócił głowę w Twoją stronę zerkając w Twoje oczy czułym i ciepłym spojrzeniem. Opuszkami palców gładził skórę na Twoim policzku od czasu do czasu mając w zasięgu wzroku Twoje piękne, duże czerwono-krwiste usta, których pragnął najbardziej na świecie - nie chcę zrobić czegoś wbrew Twojej woli. Nie zapytałem Cię nawet czy tego chcesz, a... obiecałem, że poczekam na to tak długo jak Ty będziesz chciała czekać, do momentu aż uznasz, że jesteś na to gotowa. Nie chcę zmuszać Cię do tego jeśli wiem, że to nie to o czym myślałaś. 

-Jimin... - powiedziałaś cichutko jego imię siadając jak najbliżej niego. Ujęłaś jego twarz w swoich dłoniach posyłając subtelny, jednocześnie uwodzicielski uśmiech kontynuując - ...chcę to zrobić. Jestem na to gotowa i nie chcę dłużej czekać - chłopak nie zareagował szokiem na Twoje słowa. Nie uniósł brwi ani nie był zdziwiony tym co powiedziałaś. Uniósł kącik ust do góry bez wstydu zerkając w Twoje oczy. Widział w nich, że nie udawałaś i naprawdę chcesz tego tak jak przed chwilą wyznałaś.

-Ciesze się, że to mówisz, ale... nie chcę, abyś robiła to też ze względu na to, żeby zaspokoić to czego ja chcę. 

-Nie robię tego tylko dlatego. To znaczy.. poczułam, że to jest coś czego pragniesz i przez moment się bałam, ale potem strach mi przeszedł i pojawiło się dziwne uczucie, którego nie znałam. Uczucie tego, że pragnę Cię w tej chwili tak samo jak Ty mnie. Naprawdę czuję, że to ten moment, którego się nie boję. Chcę, abyś był moim pierwszym... i ostatnim - odparłaś bojąc się, że możesz jednak zostać odrzuconą. Jimin nigdy nie chciał robić czegoś co byłoby wbrew Twojej woli. Nigdy nie pospieszał Cię do niczego czego nie chciałaś robić. Nie myślał o sobie, ale o Tobie i Twoich potrzebach, które liczyły się bardziej niż te, które on miał. W środku przebywał gdzieś jeszcze strach przed tym czego nigdy wcześniej nie robiłaś, ale Jimin dawał Ci poczucie bezpieczeństwa na tyle, że strach momentalnie znikał i zapominałaś, że takie coś istnieje. 
Jimin zmysłowym spojrzeniem wrócił do Twoich ust, na które zerkał jak wygłodniały wilk. Styknął czoło wraz z Twoim, przez moment czułaś jego ciepły oddech w okolicach swoich ust, który sprawiał, że gęsia skórka wychodziła na całym Twoim ciele. Chłopak ułożył dłoń między Twoim policzkiem a szyją, przez moment muskając Twoje wargi co nie trwało długo, ponieważ z każdą sekundą jego pragnienie było odczuwalne mogąc to wyczuć w sposób w jaki obdarowywał Cię kuszącymi pocałunkami. 
Wasze oddechy robiły się coraz cięższe, dysząc jednocześnie w swoje usta. Wasze klatki piersiowe unosiły się w górę i w dół od szybkiego oddychania zaś serce biło w obu ciałach jak oszalałe i mogłaś to wyczuć dotykając jak na razie zakrytego ciała swojego ukochanego. 
Przypominając sobie na czym skończyliście nim Jimin przerwał, aby mieć pewność, że jest to czego chcesz uniosłaś z powrotem jego bluzkę do góry przy czym chłopak postanowił Ci pomóc i pozbyć się problemu, którym była górna część ubrania. Zdjął ją jednym szybkim ruchem z siebie siedząc przed Tobą w połowie rozebranym. Nie chcąc czuć się gorszą pozbyłaś się z siebie także swojego cienkiego różowego sweterka, pierwszy raz od bycia z Jimin'em ukazując przed nim Twoją osobę w biustonoszu, lecz nie czułaś wstydu. Byliście skupieni i zbyt zajęci pocałunkiem, że trudno było na moment oderwać się od tej przyjemności - Jimin... - ledwo wykrztusiłaś z siebie imię tego, którego kochasz, lecz kiedy Ci się to udało próbowałaś ponownie, z trudnością bo z trudnością dokończyć to co siedziało Ci na języku od dobrych parunastu sekund - J-Jimin... naprawdę Cię pragnę. Teraz i tutaj. Niczego innego nie chcę jak tylko Cieb... - i nim raczyłaś skończyć chłopak chwycił Cię w pasie upadając wraz z Tobą na gruby dywan będący rozłożonym zaraz przy kanapie. 

-Ja również Cię pragnę, Y/N. Obiecuję Ci, że nie zrobię niczego co mogłoby sprawić Ci ból, więc nie musisz się obawiać niczego. Nigdy bym Cię nie skrzywdził i nie pozwolił, aby do tego doszło - oznajmił zostawiając pocałunek na Twoim czole, schodząc niżej całując także czubek Twojego nosa aż w końcu dotarł do ust, tych pięknych, dużych, mocno krwistych ust, których nie wyobrażał sobie nie pocałować choć jednego dnia. 
Mimo delikatnego strachu przed tym na co oboje zdecydowaliście się tego wieczoru w środku czułaś, że to jest to co chcesz, aby było następnym krokiem w Waszym związku. Być może i to wszystko działo się zbyt szybko. Być może powinniście byli zaczekać na bardziej odpowiedniejszy moment, aczkolwiek zakochanym nie przegadasz, a to co czuliście i to czego pragnęliście było silniejsze od Was i to co decydowaliście nie zależało od Was i... nie żałowaliście tego przed faktem jak i po fakcie. Pragnęliście być zawsze razem, nigdy osobno i przechodzić wspólnie przez wszystkie etapy tego co Was łączyło, nie wyobrażając sobie, aby było inaczej''.

Im więcej przeżywałaś cudownych chwil wraz z Jimin'em tym bardziej byłaś szczęśliwa, że żyłaś na ziemi. Chodziłaś po niej różnymi ścieżkami ze świadomością, ze Twoje serce nadal biło. Biło, bo miało do tego powód. Biło, bo miało dla kogoś bić i to wszystko było z wzajemnością. 
Pokochałaś chłopaka o imieniu Jimin, który pokochał Cię wtedy kiedy Ty nie mogłaś pokochać samej siebie. Od tamtej chwili chciałaś, aby był Twoim pierwszym i ostatnim mężczyzną, na którego będziesz patrzeć w nieskończoność, obiecując mu swoje serce nawet jeśli nie będzie Cię już na ziemi.
Wasze szczęście było wszystkim co mieliście i cieszyliście się nim każdego dnia, lecz jak każdy z nas nigdy nie wie kiedy śmierć czai się za rogiem, tak Ty kolejny raz przekonałaś się o tym na własnej skórze... 

,,13 grudnia, 2016,

-Y/N! - desperacki i zrozpaczony męski głos unosił się głośnym echem nagminnie i bez skutku wołając Twoje imię. Choć brakowało mu siły, na ciele miał wiele ran ciętych, nie poddawał się i błądził wśród porozrzucanych szczątków rozbitego samolotu jak i ciał zmarłych, niewinnych osób, które leżały wśród różnych odłamków. Był to dla niego widok, którego w życiu nie chciał widzieć na własne oczy. Łzy napływały do jego oczu mając świadomość tego, że niewiele osób przeżyło, lecz najbardziej przytłaczała go myśl, że kobieta, którą kocha i z którą był połączony może już nigdy nie otworzyć oczu, może leżeć martwa wśród tych wszystkich osób i już nigdy nie poczuje jej zapachu, nie spojrzy na jej piękne krwiste usta, nie dotknie jej delikatnego ciała i nie przytuli jej do siebie wtedy kiedy będzie chciał. 
Był słaby. Bardzo słaby. Rany, które doznał podczas wypadku bolały go przy każdym ruchu, aczkolwiek nie dbał o to. Ledwo idąc, ledwo oddychając, ledwo widząc na oczy przez dym, który unosił się w powietrzu szukał nieustannie tej, która była przy jego boku zanim samolot zdążył rozbić się na tysiące kawałków. Rozglądał się mając zamazany wzrok, lecz nie chciał się poddać. Nie chciał stanąć, nie chciał umierać. To jeszcze nie był jego czas. Szukał i szukał. Wędrując w każde miejsce, w którym byli ludzie. Serce mu krwawiło, ponieważ chciał pomóc każdemu komu udało się przeżyć, ale okazał się być samolubny i szukał tylko osoby, z którą był złączony. Swojej ukochanej, która nie wie czy żyła. Czy oddychała. Czy czekała na swojego ukochanego. Nie wiedział nic i modlił się głośno w myślach, aby mógł odnaleźć się żywą - Y/N! Y/N! - zbliżył się do większej części samolotu, która nie została rozwalona. Oparł się jedną ręką o skrzydło maszyny czując, że długo tak nie pociągnie. Był coraz słabszy i miał coraz mniej siły. Lecz się nie poddawał mimo tego, iż czuł jakby konał - Y/N.... - wydusił z siebie drżącym głosem, który łamał mu się pod wpływem nachodzących do niego emocji. Wypowiedział Twoje imię przez łzy ocierając oczy o ciepły materiał swojej bluzy. Chciał wiedzieć czy żyjesz. Miał nadzieję, że Cię odnajdzie, lecz chcąc się ruszyć, ból, który się nasilał uniemożliwiał mu każdy ruch. Jakby ktoś rozdzierał jego rany ostrym nożem robiąc to w każdej części jego ciała. 
Chcąc się ruszyć nie zrobił nawet kroku. Upadł na kolana zwijając się z bólu, który opanował większą połowię jego ciała. Im bardziej zmuszał się do wstania tym więcej bólu nachodziło. Czy to koniec? Czy tak skończy się jego los? Bez pożegnania się z Tobą? Nie chciał, aby tak skończył się być może ostatni dzień jego życia. Chciał pożegnać się z Tobą, żywą lub martwą, ale aby mógł ten ostatni raz spojrzeć na Twoją śliczną twarz i przytulić Cię do siebie najmocniej jak potrafił.
Zmuszając się do wstania czuł jak uginają mu się nogi. Wstawał, lecz z ledwością. Z oddali słyszał kilka pojazdów, które pędziły na sygnale. Prawdopodobnie na miejsce całego zdarzenia. Odwrócił głowę w bok patrząc przed siebie, a jego wzrok przykuła bransoletka na dłoni jednej z pasażerek samolotu. Podwójna bransoletka z brylantowym motylem, którą rozpoznał nawet mając zamazany wzrok. Wziął głębokie powietrze, wstając, przestając opierać się o skrzydło samolotu - Y/N...? Y/N... Y/N! - wykrzyczał podbiegając do osoby, która była tym kim myślał, że jest. Nie patrzył na boki. Za siebie. Ani nigdzie indziej. Miał przed sobą tylko widok tej bransoletki, bardzo dobrze mu znanej. Choć potykał się o różnego rodzaju żelastwa, które stawały na jego drodze nadal szedł chcąc uklęknąć przy Tobie, mając nadzieję, że Twoje serce nadal bije. 
Był na miejscu. Spojrzał w dół, po czym uklęknął z ledwością. Otworzył delikatnie usta patrząc na osobę ze znaną bransoletką - Y-Y/N... - powiedział do samego siebie przełykając z ledwością ślinę. 
Jest. Znalazł ją. Leżała w tych wszystkich szczątkach samolotu, a obok niej znajdowała się obca osoba, która prawdopodobnie nie żyła. Jimin wrócił wzrokiem do Ciebie chwytając Cię delikatnie, trzymając w swoich ramionach za górną część ciała tak jakby trzymał małe dziecko. Odgarnął włosy z Twojej twarzy. Na Twoim czole było pełno krwi, która płynęła po Twojej buzi. Rozcięte brwi, kącik ust jak i okolice oka. Ten widok był dla niego najbardziej bolesnym widokiem z jakim mógł się spotkać. 
Przykładając dłoń do jej policzka, aby móc ją dotknąć drżała jak po poważnym oparzeniu. Z ledwością i bólem dotykał Twojej poranionej skóry na twarzy, której widok sprawiał, że krwawiły mu nie tylko rany, ale serce. Jego piękność. Jego miłość. Jego kobieta wyglądająca podobnie jak tego dnia kiedy pierwszy raz ją spotkał i nigdy nie sądził, że będzie musiał ponownie przeżywać ten sam widok - Y/N... moja piękna Y/N. Dałbym wiele mając nadzieję, że mnie słyszysz.. - wyznał szlochając cichutko. Dotykając Twój policzek na swoich plecach poczuł dotyk. Był to Twój dotyk, który bądź co bądź powoli wzbijał się coraz wyżej. Jimin rozszerzył oczy kiedy pięść zacisnęła się na materiale jego bluzy zaś Twoje oczy powoli otwierały się, a on był pierwszym, na które spojrzały. Chwycił głęboko powietrze oddychając z ulgą wiedząc, że Twoje serce nie przestało bić i delikatnie przytulił Cię do siebie uważając, aby nie sprawił Ci więcej bólu - Y/N... Y/N Ty... żyjesz. Żyjesz i nic Ci nie jest..

-J-Ji-Jimin... - wydusiłaś z siebie czując niesamowity ucisk na klatce piersiowej kaszląc z ledwością. Próbowałaś zerkać wokół siebie i chociaż miałaś świadomość co się stało nie wiedziałaś gdzie jesteś i czy Twój stan zdrowia jest ku dobremu czy nie. Zmrużonym wzrokiem spojrzałaś w jego oczy widząc czerwone plamy i zadrapania na jego twarzy. Próbowałaś unieść drugą dłoń, aby dotknąć jego buzi, lecz nie dałaś rady podnieść nawet palca. Załamana czułaś jak łzy podchodzą do Twoich oczu pragnąc cofnąć czas, aby ta sytuacja nigdy nie miała miejsca. 

-Nie płacz Y/N. Wyjdziemy z tego. Obiecuję Ci. Wyjdziemy z tego, zobaczysz - zapewnił Cię brzmiąc jak zawsze pewniej siebie, aczkolwiek nie miałaś dużej nadziei na przeżycie. Kiedy otworzyłaś oczy czułaś jakby wszystko było w porządku, lecz im dłużej oddychałaś tym bardziej odczuwałaś niesamowity ucisk w okolicach serca jak i klatki piersiowej, zupełnie jakbyś miała za moment się udusić. Zacisnęłaś pięść mocniej na bluzce Jimin'a patrząc ze łzami w oczach na jego twarz.

-Pamiętaj, że... jeśli stanęłaby między nami pewna siła, która chciałaby za wszelką cenę rozdzielić nas... od siebie... rozdzielić te dwie dusze, które zostały połączone w jedność i zrobić wszystko, aby... nigdy nie spojrzały sobie ponownie w oczy... T-Ty.. zawsze będziesz dla mnie istniał. To będzie rzecz, której ta siła nie będzie mogła zmienić. Nie będzie... mogła wymazać Twojego obrazu sprzed moich oczu... nigdy o tym nie zapominaj... n-nigdy - oznajmiłaś oddychając coraz ciężej. Jakby kilkanaście głazów zostało ułożonych na Twojej klatce piersiowej i im bardziej chciałaś je zrzucić tym bardziej nie mogłaś chwycić oddechu. Jimin nie wiedząc czy powinien się uśmiechnąć czy być zdołowanym miał obojętny wyraz twarzy na słowa, które wypowiedziałaś, nie wiedząc co miały znaczyć i dlaczego w ogóle powiedziałaś je w takim momencie. Jego dłonie zaczęły drżeć na myśl, że mogą to być Twoje ostatnie słowa i za wszelką cenę próbował wmówić sobie, że przeżyjesz. Wrócisz do siebie i znów będziecie wiedli takie samo życie jak przed wypadkiem, który miał miejsce. 

-Nie martw się Y/N. Nic nas nie rozdzieli. Kiedy tylko z tego wyjdziesz... wrócimy do siebie. Spędzimy ze sobą resztę naszego życia. Tak jak planowaliśmy. Pamiętasz, prawda? Nasze plany dotyczące przyszłości, musimy je zrealizować..

-Ji-min... j-ja... mogę już tego nie doświadczyć... 

-Co Ty mówisz... - odparł i z obojętnej twarzy wrócił do ponurego nastroju czując nachodzące łzy w kącikach jego oczu. Trzymał Cię mocno w swoich ramionach prosząc w sercu Anioła Stróża jak i Boga, aby nie odbierali mu Ciebie. Wiedział, że to jeszcze nie czas. Byłaś zbyt młoda, aby odejść z tego świata będąc zupełnie gdzie indziej. 
Chłopak bez odrywania wzroku patrzył wprost na Ciebie, zauważając jak krople łez płyną po Twoich policzkach. Czekał na Twoją odpowiedź, lecz im dłużej jej nie dostawał tym bardziej odczuwał niepokój i strach przed utratą Ciebie. Czekał i czekał, lecz Ty tylko zerkałaś na niego nie otwierając ust - Y/N... musisz ze mną zostać. Bez Ciebie to wszystko nie ma sensu. Nie wybieraj się nigdzie.. błagam Cię. Boże uratuj ją.. - uniósł głowę do góry prosząc Boga o ratunek jednocześnie płacząc. 
Ty nie odpowiadając na żadne słowa swojego ukochanego jedynie uśmiechnęłaś się w jego stronę mówiąc ciche : 

-K-kocham Cię, Jimin - po czym powoli przymykałaś oczy, tracąc oddech. Jimin czuł jak dłoń, w której trzymałaś kawałek jego bluzy powoli zsuwa się z jego pleców zaś Twoje oczy w jednej chwili całkowicie się zamknęły, przestając także oddychać. Dłoń, którą miałaś na plecach Jimin'a powoli upadła na piach, który był wokół Was. 

-Y/N? Y/N? Y/N?! - Jimin krzyczał, delikatnie potrząsał Twoim ciałem mając nadzieję, że tylko na moment zamknęłaś oczy, aczkolwiek ile by nie próbował znaleźć sposobu, aby ponownie na niego spojrzała to wszystko było na marne - Y/N!... - krzyknął ponownie wybuchając płaczem, którego nie powstrzymywał. Przytulił Cię do siebie nie oszczędzając swoich sił i tulił mając nadzieję, że i Ty będziesz mogła odwzajemnić uścisk - Y/N błagam... błagam Boże, nie zabieraj mi jej. Proszę... bez niej nie mam niczego - powiedział, lecz nic co by robił nie działało. Wiedział, że Cię stracił, tym razem już na zawsze i wszystko co mógł zrobić to płakać przy Twoim ciele, mając ochotę zginąć, aby móc być tam gdzie powędrujesz Ty, bo to było to co obiecaliście sobie od dawna''. 

                                                                           ~*~*~*~*~*~

''Nie mam pojęcia gdzie teraz jesteś. Nie wiem czy miejsce, do którego trafiłaś jest lepsze od tego miejsca, w którym byłem z Tobą szczęśliwy lecz wiedz, że myślę o Tobie każdego dnia. O każdej porze dnia i nocy, bez przerwy, nieustannie. Każdego dnia z utęsknieniem mam nadzieję, że ponownie ujrzę Twoją twarz, aczkolwiek wiem, że to jedynie wytwór mojej wyobraźni. Nie potrafię pogodzić się z myślą, że nie ma Cię obok mnie. Nie umiem przyzwyczaić się do Twojej nieobecności. Bez Ciebie wszystko traci kolory, swoje naturalne barwy, a natura, która była piękna kiedy byłaś na ziemi usycha z dnia na dzień, tracąc swoją wartość. 
Nawet jeśli nie ma Cię tutaj ze mną, w moim sercu będziesz zawsze i na zawsze. 
Twój Jimin''

Chłopak złożył ten krótki list w pół wkładając go do koperty, którą dobrze zakleił. Stanął na jednej z wysokich górek będąc na wysokich skałkach poza miastem, nad które przychodził każdego dnia patrząc w niebo, myśląc, że któregoś razu ukaże mu się Twoja twarz, na którą ponownie będzie mógł spojrzeć. Chłopak stanął na skałce zerkając na zamknięty krótki list, który ucałował następne rzucając w powietrze kiedy wiatr mocniej zawiał. Zrobił to mając nadzieję, że jego Anioł Stróż będzie w stanie złapać ta kopertę, aby móc przekazać ją Tobie, pokazując, że pamięta o Tobie i nigdy nie zapomni. 
Jimin przymknął oczy nadal stojąc na skałce, która była wysoka. Miał nadzieję, że gdy otworzy oczy będziesz stać przed nim, aczkolwiek tak nie było. 
Chłopak zszedł ze skałki wkładając dłonie w spodnie czarnego garnituru i zerkając w miejsce, w które rzucił list odchodził powoli modląc się, abyś mogła otrzymać ten list. 
Jimin obiecał sobie, że jeśli nie mógł mieć Ciebie nie chce mieć nigdy nikogo innego. Obiecał być Twoim jedynym, pierwszym i ostatnim i tak zostanie do dnia, w którym i on odejdzie z tego świata, aby mógł być z Tobą w innym świecie, aby mógł ponownie spotkać Cię po kilku latach rozłąki i czekał na ten dzień całym sercem~

5 komentarzy:

  1. Boże.. wiedziałam, że ten scenariusz wywoła u mnie płacz.. moja intuicja jednak nie zawodzi..
    A teraz powiedz mi proszę, dlaczego mi to robisz.. to było takie smutne, że mam ochotę zamknąć się w łazience i przeryczeć cały dzień albo nalać sobie wina do kieliszka i obejrzeć sobie jakiś denne romansidło, ugh za dużo emocji! Protestuje i mówię N I E Proszę mniej na uwadze moje emocje i zdrowie, gdy następnym razem będziesz pisać coś tak WSPANIAŁEGO

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeju, naprawdę Ci się podoba? ;; Dziękuję Ci ślicznie! Nie byłam pewna na początku tego scenariusza bo myślałam, że to głupi pomysł z tym jakby pamiętnikiem/wspomnieniami no i jest to pierwszy scenariusz, który nie był w pełni wesoły, skończył się wręcz tragicznie, ale cieszę się, że Ci się podobało. I wybacz za te łzy D: Moja siostra też je uroniła jak to czytała, nie od razu, ale potem w kącie jak skończyła czytać~

      Usuń
  2. Gdy tylko przeczytałam tytuł ucieszyłam się jak mój brat na widok nowej zabawki 😒 ale nieważne... Więc scenariusz wywołał u mnie płacz trzy razy! Nie mogłam się pochamować za dużo wzruszeń* wdech* *wydech* czyżbym za bardzo to przeżywała? Oj tam trudno, nie moja wina że piszesz tak cudnie. Kocham to^^ i twoją osóbkę <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Omo... ten scenariusz był bardzo piękny. Sama treść i przesłanie ujęły mnie za serce i... no po prostu, to było piękne <3
    Jedna rzecz mi się tylko nie spodobała, mianowicie to zdanie:
    "Wszamał dość spory kawałek mięsa z uśmiechem je żując, trzymając w drugiej dłonie swoje poszkodowane palce, które mimo, iż bolały Jimin był szczęśliwy mając sztukę dobrego mięska w ustach i chociaż mógłby się powstrzymać, sam zapach unoszący się w mieszkaniu nie dawał mu spokoju i chęć sięgnięcia do garnka była od niego niestety silniejsza"
    Jest ono bardzo długie i bardzo kole e oczy, zwłaszcza w towarzystwie bardzo dobrze zbudowanych innych zdań. Już pomijając przecinki, z którymi też nie było najlepiej (ale się nie czepiam, bo każdemu się zdarza ;p), to zadadniczo przy palcach nie powinno być słowa "które", bo wtedy zdanie traci sens. Nie będę ci mówić, co masz robić, bo to twoja praca i tak dalej, ale ja na twoim miejscu podzieliłabym to zdanie na dwa krótsze. Wtedy byłoby mi łatwiej zapanować nad tymi wszystkimi formami gramatycznymi i tak dalej XDD
    Ale wracając do głównego wątku, bardzo podobała mi się kreacja postaci i logika fabuły. Wszystko miało swój cel, swoją przyczynę i skutek, swój sens istnienia w tym scenariuszu i to ci się bardzo chwali.
    Jako że jestem osobą, która jest odporna na wzruszenia podczas czytania, nie mogę napisać jak dziewczyny powyżej, niemniej jednak bardzo mi się podobało. I nie przejmuj się, że rzadko dodajesz scenariusze. To jest normalna rzecz, zwłaszcza kiedy już nie jesteś w gimnazjum od ładnych paru lat i po prostu nie masz tyle czasu wolnego XDD
    Taaak... Jednak pod kątem czasu wolnego był to najlepszy okres na pisanie. Ale niestety, w tym wieku prace są trochę pozbawione logiki i sensu, a to u ciebie bardzo mi się podoba. Dobra, koniec tego, bo zaczynam pisać nie na temat XDDD
    Zatem, życzę ci bardzo dużo weny i żeby udało ci się wygospodarować odpowiednią ilość czasu na zrealizowanie swoich pomysłów :3 ;*
    Pozdrawiam~

    OdpowiedzUsuń
  4. Popłakałam się tak mocno jak nigdy... To takie smutne, przypomniał mi się wypadek z Tupolewem... 😭😭😭😭😭

    OdpowiedzUsuń