wtorek, 10 stycznia 2017

''24/7=heaven or hell?'' CHAPTER 3


Opowiadanie, które muszę powiedzieć, że naprawdę kocham wyobrażać sobie w mojej głowie pojawia się po nieco dłuższej przerwie. Jest to trzeci rozdział, który będzie nieco tajemniczy, jednocześnie z nutką zabawy jak i momentami zazdrości i smutku. 


''Ponownie to samo miejsce. To samo, w którym oprócz mnie nie ma w nim nikogo. Tylko ja. Puste pomieszczenie. Niedosunięte krzesła do ławek, a pod nimi mnóstwo pozostawionych papierków i miejsce nauczyciela przed moją twarzą, które większość czasu nie było zajęte przez nikogo kto pilnowałby mnie w tym pustej klasie. 
Podczas kiedy wszyscy uczniowie opuszczali szkołę, robiąc to stopniowo ja nadal tkwiłem w budynku, w którym praktycznie byłem sam jak palec, a jedynie na co patrzyłem to na książki, które leżały na mojej ławce. 

Przewracanie kartek za kartką. Czytanie w kółko tego samego. Przepisywanie czegoś co w życiu nie będzie mi potrzebne. Wysłuchiwanie ciągłych skarg na mój temat... to wszystko było gorsze niż piekło... nie... momentami to było jak piekło, w którym zaczynałem tkwić. Lecz co mogłem zrobić, aby móc chodzić spokojnie korytarzami szkoły nie chcąc słuchać na swój temat czegoś co chociaż było prawdą, wbijało mi nóż w plecy. 
Wyjście miałem tylko jedno. Albo poprawić się na lepsze i zdobyć szacunek, który mi odbierano albo zabrać swoje rzeczy i nigdy więcej nie pokazać się w murach tej szkoły, której każdy nauczyciel znał moje nazwisko, pozostając na zawsze zerem, które każdy będzie deptał spotykając mnie na swojej drodze, nigdy nie mieć szansy zmienić tego co sprawiłoby, że byłbym lepszy. Nie mogłem do tego dopuścić. 
~*~*~*~*~
Nie mogąc dłużej znieść patrzenia się w podręcznik, próbowałem robić wszystko, aby czas minął jak najszybciej. Patrzyłem w okno, przez które przebijało się słońce świecące na większość ławek w klasie. Stukałem długopisem chcąc zabić tą ciszę panującą w całej sali, która po dłuższym czasie stawała się nieznośna. Wzdychałem do samego siebie, mówiłem do swojej osoby chociaż nie było nikogo, aby mógł mi odpowiedzieć. Chciałem chwycić za swoje rzeczy i móc wyjść z pomieszczenia, nigdy do niego nie wracać. 
Kiedy myślałem, że tak jak każdego dnia zostanę tutaj do końca w samotności, cisza, która panowała w środku została zagłuszona znajomym mi głosem, który oznajmił : 

-Tak sądziłam, że jeszcze Cię tutaj zastanę - kiedy uniosłem wzrok ujrzałem Y/N stojącą tuż obok drzwi. Widząc jak przenoszę swój wzrok w jej kierunku jej usta momentalnie ułożyły się w delikatny, ale szczery uśmiech, patrząc wprost na mnie. Zaskoczony jej obecnością mogłem jedynie mrugać kilkanaście razy, aby mieć pewność, że nie są to halucynacje, a rzeczywistość i Y/N naprawdę stoi w klasie, w której jestem ja.
Zamknęła za sobą otwarte drzwi podchodząc do mnie powoli. Każdy jej krok odbijał się echem, które było głośne. Chwyciła jedno z krzeseł z ławki obok dosuwając je do mojej części, siadając tuż obok mnie. Miała wciąż ten sam uśmiech jak wtedy gdy na nią spojrzałem. Zsunęła swoją torbę z ramienia rzucając ją w byle jaki sposób na ziemię. 
Kiedy dotarło do mnie, że nie jestem sam przełknąłem ślinę spoglądając na Y/N, w końcu przypominając sobie, że mam język w ustach : 

-Y... Y/N? Nie wiedziałem, ż-że nadal jesteś tutaj o tej porze...

-Jak się zapomina swoich rzeczy z szafki, które są potrzebne na następny dzień to... tak bywa. Poza tym... wiedziałam, że dzisiaj tutaj będziesz. Widziałam Cię przez to małe okienko w drzwiach. Twoja twarz mówiła, że potrzebujesz towarzystwa. Nie mogłam patrzeć jak się męczysz i... chciałam dołączyć, sama od siebie. 

-T-to miłe z Twojej strony, ale... 

-Od razu mówię, że nie ważne co byś powiedział zostanę tutaj z Tobą dopóki nie skończysz. 

-Y/N dziękuję, ale... masz swoje plany i nie mogę Ci ich psuć... tyko dlatego, że zostaję na dodatkowych godzinach, aby nie oblać przedmiotów - swoimi dłońmi zacisnęła moje ramię przybliżając się do mnie, wcale nie słuchając tego co do niej mówiłem. Miała jeszcze większy uśmiech niż przedtem, jednak w jej oczach widziałem troskę. Martwiła się o mnie. Bez dwóch zdań.

-Nie wybieram się nigdzie. Zamierzam zostać z Tobą tutaj dopóki nie wyjdziesz! Jackson... jesteś moim najlepszym kumplem! Nie zapominaj... - oznajmiła robiąc tak jak zadecydowała, a ja nie mogłem nic z tym zrobić. Nie chciałem, aby przeze mnie zawalała własne sprawy, jednak... z drugiej strony gdyby jej tutaj nie było czułbym pustkę w środku, która wypełniała mnie za każdym razem nie mając obok siebie kogoś kogo chciałbym mieć w danym momencie. Była taką przyjaciółką... która mogła zrobić dla mnie wszystko. Nie oceniała mnie tak jak inni. Nie uważała za przegranego... widziała we mnie coś czego nie widzieli inni i chociaż zdarzało mi się ją zawodzić... wciąż była obok, nigdy nie odwracając się do mnie tyłem. Była jak anioł, którego nie chciałem, aby zabrakło w moim życiu. Była złotem i diamentem. Była wszystkim''

''Była kimś kto mi zaufał, a ja... robię mnóstwo złych rzeczy za jej plecami... złych rzeczy dotyczących jej samej w roli głównej... co za wstyd...'' - pomyślałem do samego siebie kiedy miałem przed swoimi oczami wspomnienie wraz z Y/N. Wspomnienie, które jest dla mnie warte więcej niż pieniądze. Wspomnienie, którego nie oddałbym za nic w życiu. 
Swój czas na rozmyślanie spędziłem na zewnątrz budynku, siedząc miejscu, w którym było zamurowane okno. Myśląc o tych cudownych chwilach spędzonych z Y/N nie mogłem długo nacieszyć tą chwilą. Mój sen został zburzony przez zdanie: 

-Proszę proszę proszę... kogo my tu mamy, moja odwieczna zguba się znalazła - uniosłem głowę lekko w górę patrząc z niechęcią przed siebie. Jinyoung stał kilka kroków ode mnie, trzymając dłonie w kieszeniach od spodni, mając jak zwykle ten sarkastyczny i pełen samolubności uśmiech. Sama jego obecność była jak wrzód na czterech literach, a co dopiero kiedy musiałem słuchać co do mnie mówi - byłoby miło gdybyś chociaż raz przywitał się ze swoim starym kumplem w miarę kulturalnie. 

-Gdybym chociaż raz chciał, abyś tutaj był na pewno bym to zrobił. 

-Jackson Jackson... nie bądź tak pesymistyczny i sarkastyczny. Mieliśmy kilka złych sprzeczek w przeszłości, ale... po co dalej to ciągnąć? Może czas się zmienić?

-Pyta mnie o to ten, który nigdy nie chciał nic w sobie zmienić i jest gorszy od diabła. Co za godna podziwu postawa - Jinyoung wydał z siebie cichy lekceważący śmiech, po czym jego mimika twarzy w jednej sekundzie ubiegła zmianie. W jego oczach widziałem narastającą złość, a uśmiech, który utrzymywał się przez kilkanaście sekund znikł, nie pozostawiając po sobie żadnego śladu. Zrobił kilka kroków w przód nie wyjmując dłoni z kieszenie. Stał tuż obok mnie przybliżając swoje usta do mojego ucha, do którego wyszeptał : 

-Nie ja jeden mam za skórą diabła, więc zanim powiesz cokolwiek na ten temat zastanów się nad tym jakie Ty masz brudy na rękach... z resztą... nie powinno mnie to obchodzić. To była Twoja decyzja, aby wplątać się w całą sytuację z Y/N. Interesujące. Jej własny przyjaciel oczernia ją za jej plecami. Zupełnie jakbyś zgodził się sprzedać duszę diabłu... przez co czasem mam wrażenie, że nie żałujesz. 

-Zamknij się. Nie wiesz o mnie nic. Ta cała sytuacja... to Twoja wina. 

-Moja? Ja podałem Ci tyko propozycję korzystnej dla Ciebie współpracy. Ty wydajesz Y/N, a my załatwiamy Ci lepsze stopnie, tym samym zostajesz w szkole, więc nie mów, że nie pomyślałeś chociaż przez moment na co się piszesz. Wiedziałeś o kogo chodzi. O Twoją przyjaciółkę. Małą i bezbronną Y/N. Wiedziałeś co robisz, więc nie mrucz teraz pod nosem, że to moja wina bo nie lubię typu osób, które najpierw mówią, a potem myślą. Zobowiązałeś się. To była przysługa za przysługę. Albo siedzisz w tym jak prawdziwy chłop z jajami i spokojnie kończysz szkołę tym samym wypełniając to na co się zgodziłeś albo zabierasz swoje manatki i jutro w podskokach wyjeżdżasz z tego budynku modląc się, abyś szczęśliwie dotarł do domu. Jeśli miałeś zamiar żałować tej małej gówniary, która wtrąciła się do mojej rodziny trzeba było zostawić wszystko tak jak było dawniej i nie mówiłbyś teraz, że to wszystko to moja wina! - Jinyoung chwycił za kołnierz od mojej koszuli, za którą szarpał mnie całą swoją siłą. Próbując oderwać się z tego uścisku szarpiąc się wzajemnie obaj ujrzeliśmy z daleka Taehyung'a z lizakiem w ustach. Stał kilkanaście kroków od nas patrząc w naszą stronę. Kiedy nasze oczy się spotkały Taehyung przestał przyglądać się całej sytuacji odchodząc jak najdalej. 
Jinyoung złapał nieco powietrza puszczając moją koszulę poprawiając własną, za którą próbowałem szarpać ja. Zszedłem wzrokiem na trawnik myśląc nad słowami przyrodniego brata Y/N ''ma rację... to byłem ja, który sam zgodził się na to wszystko. Nie byłem popychany do niczego. To była moja decyzja... żałuję... bardzo żałuję... lecz odwrotu nie ma'' - Gdyby nie Twój mały móżdżek, uniknąłbyś tej sytuacji. Nie pozostawiłeś mi wyboru z tą propozycją. 

-Dobra... kapuję. Wiem co chcesz mi przekazać. Dokończę to co zacząłem... 

-Nie będziesz żałował. Z czasem zrozumiesz, że wyszło Ci to na dobre... więc liczę, że zmądrzejesz - Jinyoung odpowiedział wracając do starej ''pozy'' ponownie trzymając dłonie w kieszeniach od spodni, aczkolwiek wyraz jego twarzy przypominał kamień. Głaz, do którego nic nie dociera. Głaz, którego trudno będzie się pozbyć.
Kiedy był gotów odejść zatrzymałem go swoim głosem, mówiąc: 

-A... co z tym chłopakiem, który nas obserwował? - zapytałem widząc jak Jinyoung przez moment stanął w miejscu. Spojrzał w dal przypominając sobie wzrok Taehyung'a na sobie po czym na jego twarz wkradł się ten rodzaj uśmiechu, który nie wróżył niczego dobrego. Westchnął wyglądając jakby miał gotowy plan ułożony w głowie, a samo to sprawiało, że miałem ciarki na całym ciele.

-Tae...hyung. Jest niegroźny. Poza tym... jego obecność może nam wiele pomóc. Jest zainteresowany Y/N, więc nasz problem rozwiąże się sam. 

-C-co masz... n-na myśli? 

-Swoją obecnością sam wciągnie Y/N w wykopany dołek. Jego pojawienie się pomoże nam całkowicie w pogrążeniu Twojej przyjaciółki. Nawet nie będzie miał świadomości, że zamiast jej pomóc... tylko jej zaszkodzi. Z wielką chęcią na to popatrzę - po tych słowach Jinyoung zaczął odchodzić nie mówiąc już nic. 
Patrzyłem jak oddala się coraz bardziej, ani razu nie odwracając wzroku w moją stronę. Jak zawsze kroczył dumnie przed siebie nie żałując wszystkiego co w życiu zrobił.
''Gdzie podział się ten Jinyoung, którego znałem wcześniej? Czy kiedykolwiek stary on powróci? Czy na zawsze pozostanie z maską i wcieleniem diabła, która przyczepiła się jego duszy? Tęsknię za starym Jinyoung'iem...'' pomyślałem przypominając sobie dawnego kumpla, którego nie obchodziło już nic...



~*~*~*~*~

''Kiedy jesteśmy w miejscu, w którym jest tłum ludzi zawsze tylko Ty jesteś tym jedynym, na którego patrzę. Chociaż unikasz spojrzenia w głębi serca wiem, że pragniesz złączyć ze mną spojrzenie, jednak gdy tego nie robisz wciąż czekam cierpliwie na jeden jedyny ruch z Twojej strony, który dałby mi nadzieję na przyszłość na Ciebie oraz mnie.
Patrzę na Ciebie wtedy kiedy nawet mnie nie zauważasz i staram się utrzymywać kontakt wzrokowy kiedy przechodzimy obok siebie. Dlaczego tego nie odwzajemniasz? Chciałabym chociaż raz mieć odwagę i zapytać co tak naprawdę o mnie myślisz... lecz wszyscy wiemy, że to nie będzie miało miejsca...

-Dlaczego na mnie nie patrzysz... dlaczego... dlaczego! - Minjae wykrzyczała do samej siebie przyciągając nieco uwagę innych uczniów znajdujących się na stołówce. Nie przejmując się tym nawet nie spoglądała wokół siebie nie wiedząc, że inne osoby zaczynały o niej plotkować. Była wpatrzona tylko w jeden punkt, w jedną osobę, która nie mogła wyjść z jej głowy. Yoongi był jej obiektem westchnień od dłuższego czasu dlatego szukała każdego momentu, aby być obok niego, aby móc chociaż przez kilka sekund popatrzeć na kogoś kto rzadko zerkał w jej oczy. 
Miała idealny widok na chłopaka, który stał oparty o wielką szybę, z której było widać stołówkę. Stał wraz z Hoseok'iem oraz innymi kumplami trzymając w dłoni piłkę do koszykówki. Za każdym razem kiedy uśmiechał się w ich stronę czuła jakby motyle miały wyskoczyć z jej brzucha. Czuła szybsze bicie serca, a jej oczy świeciły się jak diamenty na ten widok, na który rzadko mogła patrzeć - spójrz na mnie, spójrz na mnie, spójrz na mnie... - powtarzała do samej siebie uderzając czołem o stół, przy którym siedziała, jednocześnie zgniatając jedną dłonią papierek od batona zjedzonego w mniej niż minutę. 
Nie przestając uderzać w stół, Mark, który zauważył jej dziwne zachowanie, podchodził do stołu, przy którym siedziała zajmując miejsce obok niej. Zerkał na nią przez kilka sekund chcąc wiedzieć czy zorientuje się, że nie jest sama. Kiedy tak się nie stało chłopak nie mógł patrzeć jak sama nabija sobie guza, kładąc na stół swoją bluzę przez co jej uderzenia nie raniły ją w czoło. Spojrzała obok widząc uśmiechniętego Mark'a, który doskonale wiedział czym było spowodowane jej zachowanie. Ułożyła podbródek na miękkiej bluzie kuzyna po czym czknęła sprawiając, że Mark nie mógł przestać się śmiać z Twojej osoby. 

-Dlaczego po prostu do niego nie podejdziesz? 


-Przestań mnie zawstydzać... musisz znęcać się w ten sposób nad własną kuzynką?


-Nie znęcam się. Tylko Ci doradzam.


-Masz jeszcze inne rady? 


-Nie. To jedyne co wpadło mi do głowy. 


-Wcale mi nie pomagasz - wyznała, uderzając się delikatnie w czubek głowy nie mogąc przestać patrzeć na tego, który był w jej głowie od rana do nocy.


-Jeśli nadal będziesz się tak patrzeć ludzie uznają, że przypominasz monitoring, który jest lepszy od szkolnych kamer. Wiem, że go lubisz, ale samym patrzeniem na niego nie zdziałasz zbyt wiele.... Czy Ty w ogóle mnie słuchasz...? 


-Spójrz. Ten idealny uśmiech... nie dorówna mu nawet najbardziej gwieździsta noc. Sposób w jaki patrzy mógłby roztopić niejeden lodowiec i to jak gra w kosza... jest idealny od stóp do głów. Jest tylko jedna wada... on nie jest mój - rozłożyła ręce na długości stołu chowając twarz w bluzie Mark'a, który westchnął cicho samemu mając ochotę przyłożyć sobie czołem o stół. 


-Ignoruje Cię, lecz Ty go lubisz. Nie dał Ci nic, a mimo to zadurzyłaś się w nim. Tęsknisz za nim chociaż tak naprawdę nie wiesz czy on myśli o Tobie tak samo jak Ty o nim. To boli kiedy ktoś kogo kochasz... być może nie odwzajemnia Twoich uczuć. Jednak najbardziej paskudną rzeczą jest nie mieć odwagi... aby powiedzieć swoje uczucia komuś na kim Ci zależy... patrząc na Ciebie chyba... chyba wiem jak się z tym czujesz. Ten strach kiedy myślisz, że zostaniesz odrzucony. A co jeśli jest się ślepym i nie zauważa znaków, że dana osoba nie jest Tobą zainteresowana? Jak będziesz się czuł kiedy usłyszysz, że między nami nigdy nic nie było, a przyjaźń to jedyne bliskie uczucie, które nas łączyło... - uniosła głowę spoglądając na Mark'a, którego wzrok skierowany był jedno miejsce. Chociaż był obok przez moment odczuwała jakby myślami był gdzie indziej. Mówiąc jej to wszystko, odnosiła wrażenie, że nie do końca mówił o niej i Yoongim, lecz o kimś jeszcze - zapamiętaj te słowa Minjae. Jeśli nie chcesz stracić kogoś kogo kochasz... rób wszystko, aby znalazł w swoim sercu miejsce dla Ciebie - Mark chwycił swój plecak wstając z miejsca i odchodząc powiedział po cichu do samego siebie - ja także powinienem coś z tym zrobić. Nie odpuszczę swoim uczuciom - wodziła wzrokiem za Mark'iem, który zniknął z jej pola widzenia w mgnieniu oka. Usiadła prosto poprawiając swoje włosy jak i ubrania myśląc nad słowami wypowiedzianymi przez swojego kuzyna ''Może miał rację? Jeśli nic z tym nie zrobię do końca życia będę czuła się jak przegrana, która nigdy nic nie zrobiła z uczuciem do osoby, w której zadurzyła się na amen? Yoongi... nie mam zamiaru się poddać...'' 





~*~*~*~*~

-IM JAEBUM! Tylko pojaw się na zajęciach. Nie wyjdziesz z tego budynku żywy. Kolejny test z matmy skończy się wielką pałą na całą stronę... a Ty skończysz z kopniakiem, przez który nie usiądziesz na tyłku do końca roku szkolnego! - wykrzyczałaś niechcący kopiąc szafkę innego ucznia tej szkoły. Kładąc z impetem swoją torbę na ziemię szukałaś kluczyka od szafki, który był w jednej z kieszeni Twojego ubrania. Podczas szukania kluczyka mamrotałaś pod nosem imię swojego przyjaciela, który chociaż obiecał Ci pomoc w dzisiejszym teście nie zjawił się on w szkole, próbując improwizować na klasówce, na której byłaś zielona jak ogórek. 
Mając kluczyk w rękach nerwowo zaczęłaś otwierać swoją szafkę ledwie trafiając kluczykiem w otwór. Nie zwracając uwagi na to czy ktokolwiek idzie z jednej czy drugiej strony, z wielką siłą otworzyłaś swoją szafkę czując, że tym samym ktoś oberwał po Twoim wielkim zamachu.
Słysząc jak ktoś upada, skierowałaś wzrok na daną osobę, którą był Taehyung. 
Chłopak leżał na ziemi trzymając się za czoło. Otworzyłaś usta jednocześnie otwierając szerzej oczy przykładając dłonie do Twojej otwartej buzi będąc zszokowaną tym, że wyżyłaś się na kimś kto w ogóle nie powinien był być ofiarą Twojego brutalnego ataku.

-Taehyung! J-ja.. p-przepraszam! Cholera jasna... Taehyung? - podeszłaś, klękając obok chłopaka, próbując spojrzeć czy aby nic poważnego mu się nie stało. Przez moment słyszałaś ciche stękanie z jego ust. Po chwili oderwał swoje dłonie od czoła próbując usiąść. Nie chcąc zostawić go samego starałaś się mu pomóc jak najlepiej potrafisz - Taehyung... wszystko w porządku? Błagam powiedz cokolwiek..


-Zastanawiam... się... c-czy kiedy trafia Cię amor... czujesz to samo uderzenie... które poczułem przed chwilą - wyznał opierając się głową o jedną z szafek. Chociaż oberwał tak mocno, że modliłaś się, aby żył tak on czuł się niebywale dobrze mówiąc w swoim własnym, bardzo dobrze znanym wszystkim języku i nawet w tej sytuacji był pełen poczucia humoru co uświadomiło Ci, że uderzenie nie było w stanie mu w żaden sposób zaszkodzić. 


-Zbiera Ci się na żarty? Powinieneś się cieszyć, że nie zrobiłam Ci większej krzywdy... nie wybaczyłabym tego sobie gdyby coś Ci się stało. 


-Martwisz s-się o mnie? - zapytał patrząc na Ciebie pół otwartymi oczami. Wyprostowałaś swoje ciało słysząc pytanie swojego kolegi, zastanawiając się czy był to efekt uderzenia czy to co mówił było na poważnie. 

Nie wiedząc czemu Twoje serce nieco przyspieszyło, czując jak Twoja klatka piersiowa unosi się coraz bardziej, aczkolwiek nie mogłaś zaprzeczyć, Taehyung był osobą, o którą martwiłaś się coraz bardziej i coraz częściej był w Twoich myślach, chociaż tak naprawdę nie byliście ze sobą blisko. 
Będąc zamyśloną o swoich uczuciach, chłopak próbował wstać o własnych siłach, lecz nie bardzo mu to wychodziło.
Kiedy się ocknęłaś zarzuciłaś rękę wokół pasa chłopaka pomagając mu wstać i chociaż był o wiele cięższy od Ciebie, starałaś się utrzymać jego ciężar ciała najlepiej jak potrafiłaś - Chyba... nie usłyszałem odpowiedzi z Twoich ust... naprawdę tak bardzo się o mnie martwisz? - przełknęłaś ślinę patrząc prosto w oczy Taehyung'a. Jego wyraz twarzy był pierwszy raz poważny i skupiony tylko na Tobie. Uniosłaś jeden kącik swoich ust do góry po czym znając odpowiedź na pytanie, wyznałaś : 

-Oczywiście, że tak. Nie mam wielu osób, o które mogę się martwić. Cieszę się, że mogę powiedzieć to do Ciebie i... 


-I...? 


-... i ciesze się, że Ty możesz być tym o kim mogę myśleć... zastanawiając się czy wszystko jest w porządku - dokończyłaś momentami odruchowo patrząc na usta chłopaka. Czując, że Twoje policzka zaczynają robić się zbyt ciepłe odwróciłaś wzrok patrząc przed siebie nadal podtrzymując chłopaka, który wciąż był w szoku przez Twój atak. Chociaż czułaś się nieco skrępowana będąc sam na sam z Taehyung'iem, nie mogłaś po prostu go zostawić nie pomagając mu. Byłaś winna tego co się stało i musiałaś być pewna, że wszytko jest w porządku. 


''Tae...hyung. Jest niegroźny. Poza tym... jego obecność może nam wiele pomóc. Jest zainteresowany Y/N więc nasz problem rozwiąże się sam...'' - zdanie, które było echem w moich myślach od chwili, w której je usłyszałem. Widząc Y/N oraz Taehyung'a razem w swoich objęciach zrozumiałem dlaczego Jinyoung był taki pewien, że pojawienie się nowej osoby obok Y/N może bardziej wgnieść ją w ziemię...


-Przepraszam Cię Y/N. Nie mam wyboru...



TO BE CONTINUED...

4 komentarze:

  1. Świente! Kocham Twoje scenariusze <3 :'( ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. O tak! Kolejny rozdział :) Sprawiłaś mi nim wiele radości. Zawsze piszesz ciekawie, dlatego zastanawiam się co będzie dalej. Tae taki uroczy, zwłaszcza jak nawiązał do amora <3 Jinyoung jak zwykle bardzo pewny siebie. Szkoda, że Jackson wpadł w takie bagno. A Mark? Wyzna swoje uczucia? I jeszcze ciekawe co z Minjae... Jak zamierza zdobyć serce Yoongiego? Jak widzisz będę oczekiwać kolejnego rozdziału by rozwiać swojej wątpliwości. Powodzenia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postaram się dodać czwarty rozdział w przeciągu dwóch tygodni, mam nadzieję, że czas mi na to pozwoli.
      Cieszę się słysząc, że Ci się podoba. W następnych rozdziałach także będzie się dużo działo, fabuła zacznie coraz bardziej się rozwijać i pojawi się o wiele więcej różnych akcji <3

      Usuń
  3. Świetnie! Arycdzieło! :D No i nowy kolorek :D Podchodzący bardzo pod mój ulubiony! Super :D

    OdpowiedzUsuń