sobota, 1 października 2016

''24/7=heaven or hell?'' CHAPTER 1


I tak oto oficjalnie rozpoczynam pierwsze wieloczęściowe opowiadanie na tym blogu! 
Wiem, że długo czekaliście na pierwszy rozdział, ale mam nadzieję, że mimo tego spodoba Wam się początek 24/7=heaven or hell~
Nie przedłużając, zapraszam~! 


''Miłość'' - jedno z najważniejszych i najpiękniejszych uczuć na ziemi, które Tobie było całkowicie obce. Nie poznałaś smaku żadnych ze wszystkich najprzyjemniejszych, najbardziej potrzebnych uczuć. Nie znałaś smaku udanego dzieciństwa, nie mogłaś poczuć miłości najbliższych, czułaś się jak odludek, który chociaż wyglądał jak wszyscy inni, Ty czułaś, że mimo tego jest coś co sprawia, że byłaś obojętna, niewidzialna, byłaś jednym słowem omijana jak mgła, a ludzie przenikali przez Ciebie będąc ślepymi na Twoją osobą. 

Odkąd pamiętasz byłaś dzieckiem, które za swój dom uważało sierociniec. Będąc coraz starszą nie wiedziałaś czemu tutaj jesteś, jak tutaj trafiłaś, od jak dawna tutaj jesteś i dlaczego Twoje życia wygląda tak, a nie inaczej. Nie znałaś historii o sobie, o tym kim byli Twoi rodzice, dlaczego Cię zostawili, czemu odeszli i nigdy więcej nie pojawili się w Twoim życiu. Nie wiedziałaś nawet jak wyglądają i zastanawiałaś się czy oddając Cię tutaj myśleli o tym jaki błąd popełniają i czy zrobili to dla Twojego dobra czy byli tak samolubni i nieodpowiedzialni, że opuścili Cię nie mając pojęcia, że źle postępują. Miałaś tyle pytań, na które pragnęłaś znać odpowiedź, lecz Ty wiedziałaś zaledwie to, że trafiając tutaj nie byłaś w stanie pamiętać jak Twój ojciec i matka Cię porzucili. 
Myśląc, że już zawsze Twoim domem pozostanie sierociniec odzyskałaś nadzieję na lepsze życie kiedy na Twojej drodze pojawiła się rodzina chcąca podarować Ci tyle miłości, której nie mogłaś dostać przez cały czas spędzony w tym jednym miejscu. Bałaś się, byłaś przerażona, że Twój los znów może pokrzyżować Ci życie i odbierze Ci to czego najbardziej pragnęłaś. Potrzebowałaś rodziny, potrzebowałaś być kochaną, potrzebowałaś uwagi innych, aby móc wyleczyć się z bólu bycia samotną. Byłaś bezbronną dziewczynką, która niewiele wiedziała o życiu i to co straciłaś chciałaś posmakować z nową rodziną, do której szybko się przywiązałaś... która z początku dała Ci to o czym od zawsze marzyłaś.

Z początku... do dnia, w którym na własne oczy widziałaś stratę nie prawdziwej matki, lecz macochy, mimo tego czułaś jakbyś straciła jedną z ważnych dla Ciebie osób. Pozostawiona z ojczymem i przyrodnim bratem, których zachowanie zmieniało się z dnia na dzień na coraz gorsze, czułaś powracające piekło, która dało Ci jeszcze więcej smutku... piekło, które dopiero teraz tak naprawdę się zaczyna... piekło, które było początkiem wszystkiego. 

                                                       ~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

Byłaś zwyczajną uczennicą jednego z najlepszych liceów w Korei. Idąc do tej szkoły Twoje zdanie ani trochę się nie liczyło. Nie miało znaczenia to czy właśnie tego chciałaś i czy będziesz tu szczęśliwa. Była to rzecz, która jednak dzieliła Cię od tej zwyczajności. 
Dyrektorem owej szkoły był Twój ojczym, który nie wysłał Cię tutaj z dobrego serca i z troski o Ciebie. Jego intencje były zupełnie inne i mogłaś to wyczuć za każdym razem gdy tylko patrzyłaś mu w oczy. Widziałaś w nich chłód, złość i brak zainteresowanie tym co będziesz robić. Nie obchodziło go co masz do powiedzenia. Czułaś jakbyś mogła otworzyć usta dopiero wtedy kiedy on Ci na to pozwoli. 

-Y/N, chcę Cię widzieć u siebie - usłyszałaś dobrze znany Ci głos, kierując wzrok w kierunku, w którym go słyszałaś. Twój ojczym wychylił głowę do klasy, w której byłaś, po chwili ją opuszczając. Westchnęłaś, wracając wzrokiem w stronę nauczycielki. Twój ojczym nawet nie pytając o zdanie nauczycieli czy może zabrać Cię z kilku minut lekcji. Zachowywał się tak jakby nie obowiązywały go zasady. 

Z wielką niechęcią wstałaś z krzesła, krocząc w stronę drzwi. Omijając ławki mogłaś wyczuć spojrzenia osób w nich siedzących. Twoje stosunki z klasą popsuły się przez Twojego ojczyma, myśląc, że jako jedynej daje Ci najwięcej ulgi w nauce, lecz to była nieprawda. Nikt nie wiedział jak jest naprawdę... oprócz dwóch osób.

Opuściłaś klasę idąc wolnym krokiem w stronę pokoju dyrektora. Im bliżej tam byłaś tym bardziej chciałaś zawrócić i ukryć się gdzieś gdzie mógłby Cię szukać bez przerwy, jednak to nie wchodziło w grę. Decydując się na coś takiego byłoby to ryzykowne dla Twojej osoby, dosłownie i w przenośni. 

Będąc przed drzwiami pokoju dyrektora zrobiłaś kilka wdechów i wydechów, pukając delikatnie w drzwi. Głośne, wypowiedziane niskim tonem głosu ''Proszę''sprawiło, że Twoje nogi zaczęły drżeć mając wrażenie, że zamiast mięśni masz galaretę. 

Weszłaś do środka zamykając delikatnie drzwi. Odwróciłaś się w stronę gabinetu kierując wzrok na Twojego ojczyma. Spojrzał kątem oka na osobę będącą w pomieszczeniu i wzrokiem pokierował Cię na środek, na wprost przed jego biurkiem. Zbliżyłaś się do biurka tak jak Ci rozkazał. Swoje ręce trzymałaś za plecami, a oczy skierowałaś na jego laptop, nie chcąc zbytnio utrzymywać kontaktu wzrokowego z ojczymem.

-Co obiecałaś mi ostatnim razem kiedy rozmawialiśmy o Twojej nauce? - zapytał nadal siedząc głową w swoich dokumentach. Przełknęłaś ślinę próbując zachować jak największy spokój.

-Że.. że będę robiła wszystko, aby moje wyniki w nauce nie spadły.

-Dobrze... zatem... myślisz, że Twoje wyniki w nauce są satysfakcjonujące? Odczuwasz... efekty naszej rozmowy, w której obiecałaś, że będziesz jeszcze lepsza? Ja Ci odpowiem na to pytanie. Widzę, że masz totalnie gdzieś to co do Ciebie mówię. Ignorujesz moje prośby na każdym kroku. Nie potrafisz dotrzymać danej obietnicy o to komu? Własnemu ojcu? - mężczyzna rzucił długopisem odsuwając krzesło od biurka od którego gwałtownie odszedł. Zarzucił końcem marynarki do tyłu wkładając ręce do kieszenie od spodni - dzień w dzień siedzisz i się uczysz, siedzisz i czytasz i zaczynam myśleć, że albo udajesz, że się uczysz, albo jesteś tak głupia, że nie potrafisz pojąć najprostszych rzeczy. Twój brat jakoś nie ma problemu, aby zrozumieć to co do niego mówię. Tylko z Tobą jest ciągły problem...

-Jinyoung wcale nie jest taki święty. Jest Twoim oczkiem w głowie i nawet jak zdarzy mu się zawalić Ty to olewasz. Najpierw usiądź i pomyśl kto jest tutaj tym, który powinien pomyśleć co robi źle, a potem wytykać mi moje błędy, które nie są duże. Masz problem z tym, że jesteś ślepy na to co robi Jinyoung i masz to głęboko w czterech literach czy mu się powodzi czy nie... - odpowiedziałaś spokojnym tonem głosu nie patrząc w oczy swojemu ojczymi. Chociaż na niego nie patrzyłaś wiedziałaś, że gotował się w środku czerwoności po tym co usłyszał z Twoich ust. Podchodził do Ciebie bliżej przyglądając Ci się uważnie, nie przestając nawet na moment. 

-Jesteś odważna... nawet chyba zbyt odważna, aby wypowiedzieć te słowa w moją stronę. Lecz zapomniałaś o jednym... to co Ty sądzisz nic nie znaczy, ja tutaj rządzę i nie chcę więcej słyszeć jak odzywasz się w ten sposób do swojego ojca! - ostatnie słowo wypowiedział tak, że w pomieszczeniu wytworzyło się echo. Mężczyzna uniósł dłoń do góry chcąc skierować ją w stronę Twojego policzka. Ty zacisnęłaś powieki odchylając delikatnie twarz w drugą stronę. Wstrzymałaś oddech z przerażenia przed całą sytuacją. Powoli otwierałaś oczy widząc swojego ojczyma nadal blisko Ciebie. Dłoń, którą trzymał w górze zaczął składać w pięść, zaciskając zęby ze złości. Skierowałaś wzrok w jego stronę lecz jego widok kiedy był wściekły przyprawiał się o dreszcze. Czułaś jak trzęsą Ci się ręce, a Ty sama powoli zaczynałaś dygotać. - z ogromną chęcią nauczyłbym Cię porządnej i prawidłowej lekcji wychowania. Takiej, której nie zapomniałabyś do końca swojego życia... ale... szkoda nawet tracić na Ciebie nerwy, nawet nie jesteś warta, aby ta ręka znalazła się na Twoim policzku - mężczyzna chwycił Cię mocno w okolicach szczęki odwracając na siłę Twoją twarz w jego stronę. Zmrużyłaś delikatnie oczy kiedy jego uścisk zaczął być coraz silniejszy. Twój ojczym westchnął ciężko patrząc Ci w oczy po czym kontynuował - ani trochę nie wpasowałaś się do naszej rodziny... przykre - odchylił Twoją twarz w drugą stronę, puszczając Cię tym samym z mocnego uścisku i mogłaś poczuć ulgę na swojej twarzy - zejdź mi z oczu i wracaj na lekcje. Obym Cię dzisiaj nie widział przez resztą dnia na swojej drodze po tych korytarzach - opuszkami palców gładziłaś swoją skórę w okolicach szczęki. Nie mówić nic powoli podążałaś w stronę drzwi, chcąc jak najszybciej wyjść z tego pomieszczenia.

Będąc poza tym jednym znienawidzonym miejscem w tej szkole zrobiłaś kilka kroków przed siebie, po chwili stanęłaś przy ścianie, o którą się oparłaś, zamknęłaś oczy pozwalając łzom wypłynąć na zewnątrz. Zaczęłaś cicho szlochać pociągając co chwilę nosem. Nie chciałaś jednak, aby ktokolwiek zobaczył Cię w tym stanie. Wytarłaś mokre policzka, otarłaś załzawione oczy z łez i nie wracając na lekcję udałaś się gdzieś gdzie przez chwilę będziesz mogła być sama, a jedynym miejscem, w którym widziałaś schronienie było miejsce szafek szkolnych, które znajdowały się w osobnym budynku, do którego nie udają się tłumy uczniów. 

Będąc na miejscu szłaś zaraz obok szafek, dotykając ich jedną stroną ciała. Patrzyłaś gdzieś przed siebie nie będąc skupioną na jakimś konkretnym punkcie. Liczyła się dla Ciebie cisza, którą odnalazłaś w tym miejscu... chociaż na chwilę. 

Powoli zwalniałaś chód, odwróciłaś się plecami do jednej z szafek, zsuwając się na zimną podłogę. Uderzyłaś głową w metalowe drzwiczki, zamykając oczy. Twoja klatka piersiowa unosiła się do góry i opadała w dół przez Twoje ciężkie oddychanie. Odpięłaś dwa górne guziki od białej koszuli, rozchylając kołnierz, robiąc to samo z marynarką. Czując małą ulgę i lekkość na ciele, pragnęłaś teraz jedynie tego, aby nikt nie zakłócił Twojego spokoju. 

Siedząc na podłodze od paru minut, nie przejmując się tym, że nie ma Cię na lekcjach, czułaś, że nie jesteś sama w miejscu, w którym byłaś. Jednak to nie skłoniło Cię do otworzenia oczu. Pozostałaś w tej samej pozycji, w której siedziałaś od początku gdy się tutaj znalazłaś. Słyszałaś kroki zbliżające się ku Tobie, aczkolwiek wcale nie byłaś ciekawa co się dzieje gdyż masz zamknięte oczy. 

Do chwili kiedy cień pewnej osoby zasłonił blask słońca świecący prosto na Ciebie.

-Jeśli już masz zamiar zarwać lekcje, nigdy nie zapominaj zabierać tego - otworzyłaś oczy skanując wzrokiem osobę stojącą nad Tobą. Gdy dotarłaś do jego twarzy zobaczyłaś Jaebum'a patrzącego wprost na Ciebie. W dłoni trzymał Twoją torbę, którą chwyciłaś kładąc między nogi. 

-Skąd wiedziałeś, że tutaj jestem?

-Zawsze wiem gdzie Cię szukać. Nie znamy się od wczoraj. Znam każde miejsce, w które się chowasz - odpowiedział zsuwając swój plecak z ramienia delikatnie rzucając go na ziemię. Zbliżył się do szafki, plecami zsunął się na podłogę. Odwrócił głowę w Twoją stronę chcąc spojrzeć na Twoją twarz, lecz było coś innego co wpierw zwróciło jego uwagę - Twój nagi dekolt. Przypadkiem zauważając jak Jaebum odrywa wzrok w inną stronę, wiedząc na czym zawiesił go kilka sekund temu oboje poczuliście się nieswojo w danej sytuacji mimo, że byliście bliskimi przyjaciółmi. Sięgnęłaś dłonią do koszuli trzymając kołnierz, aby zakryć miejsce, na które nie było potrzeby spoglądać - Płakałaś... nigdy nie płaczesz bez powodu... co Ci znów powiedział? 

-Nic, to nic takiego..

-Nic? Płakałaś i to, że przez niego to to nazywasz niczym? 

-Sprowokowałam go.

-Y/N... - Jaebum wstał, uderzając pięścią w jedną z szafek. Odwrócił się nerwowo w Twoją stronę, lecz nie z powodu złości na Ciebie, a na całą sytuację, której jest świadkiem za każdym razem - zawsze mówisz, że go sprowokowałaś.. mówisz wciąż to samo, a on traktuje Cię jak przedmiot. Nie mogę zrozumieć dlaczego wciąż pozwalasz mu na to, aby tak Cię traktował. Ty nic nie robisz, a on niedługo zrobi sobie z Ciebie szmatę do wycierania podłogi... nie... on już traktuje Cię jak szmatkę.. - wstałaś zostawiając torbę za sobą po czym skierowałaś spojrzenie w stronę chłopaka ponownie czując nerwową atmosferę. 

-Myślisz, że to mi się podoba? Że odpowiada mi to jak ktoś tak mną pomiata? Nie, ani trochę nie sprawia mi to radości. Mam dość tych ciągłych upokorzeń i tego, że nie mogę nic zrobić, bo nie mam wpływu na to wszystko. Nie panuję nad tym co się dzieje i wszystko wymyka się spod kontroli. ... a Ty.. zamiast mi pomóc przez to przebrnąć.. jeszcze bardziej wszystko komplikujesz.. zapomniałeś już jak kilka miesięcy temu byłam jedną nogą na tamtym świecie? Kiedy ojczym i jego sposób traktowania mnie przyczynił się do tego, że miałam ochotę opuścić ten świat i trafić tam gdzie będzie mi lepiej niż tutaj? Podczas kiedy próbuję się nie załamać Ty mówisz mi takie rzeczy. .. - łzy ponownie powróciły tworząc na Twojej twarzy wodospad. Podeszłaś do szafek opierając się ramieniem i zakryłaś twarz zalaną łzami. Jaebum widząc co zrobił nazwał w myślach samego siebie imbecylem, mając świadomość, że Cię zranił. 

Zrobił kilka kroków w przód będąc za Twoimi plecami. Nie wiedząc czy powinien, chwycił Cię jednak delikatnie za ramiona odwracając Cię do siebie. Nie odepchnęłaś go. Nie chciałaś, aby odchodził. Wiedząc, że nie miał nic złego na myśli, wybaczyłaś mu nawet nic nie mówiąc. Ułożyłaś głowę na jego klatce piersiowej. Jaebum gładził Twoje plecy, jednocześnie muskając Twój policzek opuszkami palców. Ucałował Twój czubek głowy chcąc przeprosić Cię za to, że tym razem to on spowodował u Ciebie wybuch łez. 

-Y/N... przepraszam. Myśl o tym, że... coś może Ci się stać... nigdy nie daje mi spać. Dlatego kiedy widzę jak za każdym razem płaczesz i to przez niego... boję się, że któregoś dnia już więcej Cię nie zobaczę. Chciałbym Ci pomóc, ale nie wiem jak. Samą obecnością nic nie zdziałam... aczkolwiek... nigdy nie pozwolimy zrobić Ci krzywdy... Mark i ja chcemy być cały czas obok.. - kiedy Jaebum próbował Cię pocieszyć w jak najlepszy sposób jakim tylko potrafił, Wasze przyjacielskie czułości nie trwały zbyt długo. 

Będąc wtuloną w chłopaka, czując się w jego ramionach bezpiecznie wszystko zostało przerwane jednym zdaniem wypowiedzianym przez kogoś kto nie był Ci obcy. 

-Yah... szkoła nie toleruje takich tajnych spotkań. Nie wiecie o tym? - oznajmił nie odchodząc. Czekał, chcąc zobaczyć czyje twarze kryją się w tym pustym budynku. Jaebum odwrócił głowę w stronę chłopaka stojącego przed Wami i widząc znajome.... nawet bardzo znajome twarze na jego buzi pojawił się uśmiech, który sprawiał, że nie można mu było zaufać. Skierował wzrok na Ciebie, po chwili przenosząc go na Twojego przyjaciela, który stał przed Tobą. Jinyoung, Twój przyrodni brat zawsze był tam gdzie nie powinien być, tak też było i tym razem widząc Waszą dwójkę w objęciach. 

Jinyoung, chcąc zrobić krok do przodu, aby zbliżyć się do Ciebie, poczuł mocny uścisk na swojej marynarce. Przekręcił oczami spoglądając na to co go zatrzymuje. Była to ręka Yoongiego. Chłopak, chociaż był kumplem Twojego brata, nie był całkowicie po jego stronie, nie wspierał wszystkich jego decyzji, nie był zadowolony gdy Jinyoung za każdym razem zachowywał się oschle w stosunku do Twojej osoby. Tego nigdy nie mógł zaakceptować. Mimo tego co sądził Twój przyrodni brat, Yoongi nie przejmował się jego opinią. Stał po Twojej stronie, broniąc Cię za każdym razem przed jego głupim pomysłem. Tak było i tym razem. 

-Jinyoung... - Yoongi patrząc w oczy Jinyoung'a miał chłodny wzrok. Nie był zły, ale był stanowczy do sytuacji. Taki, którym chciał pokazać, że na razie jest to tylko ostrzeżenie. Jeśli przekroczy granice następnym razem nie będzie miał tyle szczęścia, aby wymigać się z konsekwencji dalszych czynów. 

-Daj spokój... przecież nic nie chciałem jej zrobić. Na razie... Jaebum i Y/N... przyjaciele a... kto by pomyślał, że znajdę Was kiedyś w takiej sytuacji - Jinyoung przyglądając Ci się zauważył Twoją rozpiętą koszulę, szczerząc się jeszcze bardziej niż na początku. Bez żadnego strachu ani wahania zrobił w Waszą stronę sporą ilość kroków nie przestając się uśmiechać w sposób dziwny i głupkowaty - widzę, że panowała tutaj nieco bardziej rozgrzana atmosfera.

-Zamknij się. Nie należy wtrącać nosa w nie swoje sprawy, huh? 

-Tak mówią, ale... Jaebum nie musisz przede mną udawać. Poza tym Y/N to moja siostra, więc nikt mi nie zabroni wtykać nosa w jej sprawy - oznajmił przybliżając twarz do twarzy Jaebum'a. Jinyoung patrzył prosto w jego oczy, nie przestając nawet na moment. Jego drwiący uśmiech znów zaczął gościć na jego buzi. Nie czuł żadnej presji. Był jak z kamienia. Nie czuł nic w danym momencie. Wiedział, że może o wiele więcej, a Jaebum według niego to ktoś kto nie może mu zagrozić... tak jak wszyscy w tej szkole.

-Y/N nie jest Twoją siostrą. Nigdy nie była i nigdy nie będzie. Nie jesteście warci, aby na nią patrzeć. Nie jesteście warci bycia jej rodziną zastępczą. Widzicie czubki własnego nosa, a Y/N macie głęboko. Na szczęście nie jesteście jej prawdziwą rodziną, charakter ma krystaliczny, nie to co Twój. Udajesz, że nigdy się nie boisz, udajesz najlepszego, a takim nie jesteś i nie będziesz. Ty jesteś niczym, Y/N jest warta wszystkiego co najlepsze... - Jaebum nie mogąc wytrzymać wydusił z siebie to co siedziało mu na języku. Od zawsze nie potrafił trzymać buzi na kłódkę i za każdym razem to pokazywał. Tak jak teraz,w tej chwili, doprowadzając Jinyoung'a do furii i czerwoności - próbujesz się nie złościć, ale ja wiem, że w środku Cię rozrywa. Masz ochotę powiedzieć wszystko ojcu i próbujesz zdobyć w sobie odwagę, aby użyć pięści... prawda? - Jinyoung po kilku sekundach chwycił Jaebum'a za bluzkę chcąc pozostawić ślad pięści po sobie na jego twarzy, lecz Jaebum był o wiele szybszy nie dając mu robić tego na co ma ochotę. JB chwycił chłopaka za szyję, uderzając go plecami o szafki, które narobiły sporo hałasu. Jinyoung nie chciał udawać, że w jakikolwiek sposób rusza go zachowanie Twojego przyjaciela. Nadal drwił z Jaebum'a, nawet w sytuacji kiedy w każdej chwili mógł oberwać za swoje zachowanie. 

-Może jesteś silniejszy ode mnie, ale ja jestem silniejszy jeśli chodzi o wpływy w tej szkole. Wystarczy jedno moje słowo, a jutro pozostanie po Tobie powiew wiatru, bo już nigdy nie przekroczysz progu tej szkoły. 

-Jaebum... nie warto. Nie kończ tego, błagam.. - chwyciłaś przyjaciela za nadgarstek chcąc, aby w odpowiedniej chwili zrezygnował z planu zemsty. Nie chciałaś, aby chłopak przez Ciebie został zawieszony, a co dopiero wyrzucony ze szkoły. Jego obecność zawsze dodawała Ci siły i byłaś mu wdzięczna, że zawsze mógł stanąć w Twojej obronie.  

Jaebum niechętnie i z ogromną trudnością zabrał dłoń, którą trzymał Jinyoung'a na gardło. Gdyby nie to, że go powstrzymałaś najprawdopodobniej polałaby się krew chcąc tylko i jedynie bronić Ciebie, swojej przyjaciółki. Jinyoung miał szczęście, że byłaś tam Ty, inaczej wróciłby do domu z posiniaczoną twarzą, jednak to Ty byłabyś odpowiedzialna za to wszystko. Będąc tam gdzie Jinyoung zawsze wszystkie problemy sięgały i Ciebie, a raczej głównie Ciebie. Chciałaś uniknąć kary dla siebie i przyjaciela i wiedziałaś, że to była dobra decyzja. 

Jaebum chwycił Twoją dłoń wychodząc z Tobą z budynku. W pośpiechu oboje złapaliście swoje rzeczy nie chcąc zostać tutaj ani minuty dłużej. Jinyoung, który obserwował jak odchodzicie nie był wystraszony tą całą sytuacją, wiedział, że się złamiesz i mimo, że go nienawidzisz nie dasz rady patrzeć na to jak ktoś krzywdzi ludzi, nawet jeśli to Jinyoung. 

-Naiwna idiotka... nigdy nie była zbyt silna, aby się sprzeciwić - dodał Jinyoung do samego siebie widząc jak Hoseok oraz Yoongi nie byli zadowoleni z całego przedstawienia - no co? Wam też się coś nie podoba? 

-Nie potrafię Cię zrozumieć. Jak to możliwe, że zmieniłeś się z dnia na dzień? Co najgorsze... zmieniłeś się na kogoś kto jest człowiekiem bez serca, Jinyoung. To że jesteśmy Twoimi kumplami nie oznacza, że będziemy zadowoleni ze wszystkiego co zrobisz - Yoongi oznajmił swoim głębokim tonem głosu brzmiąc jak najbardziej poważnie, nie ukrywając żalu jaki ma do kumpla. 

-Ona nie powinna była trafić do naszej rodziny. To dopiero początek moich gierek. Pożałuje, że tych kilka miesięcy temu nie zdecydowała się na całkowite odejście z tego świata. Będzie to przeżywać dwa razy gorzej, z moich rąk, postaram się o to... i jestem pewien, że Jackson także nie zawiedzie.

                                                       ~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

Po całym zdarzeniu Jaebum odprowadził Cię do jego samochodu. Chłopak będąc z Tobą w środku nie ukazywał żadnych emocji. Siedział za kierownicą, patrząc przed siebie, ani na moment nie drgnął ani nie mrugnął. Chciałaś zadać właściwie pytanie, na które mógł Ci odpowiedzieć, aczkolwiek trudno Ci było cokolwiek powiedzieć, zwłaszcza po tym co się stało. Spojrzałaś na Jaebum'a, który siedział zamyślony, mając wzrok skierowany na budynek szkoły. Cicho odkaszlnęłaś nieco odwracając się w jego stronę i łapiąc głęboki oddech, nie mogąc wytrzymać tej ciszy przerwałaś ją pytaniem : 

-J...Jaebum...? W porządku? Przepraszam Cię za Jinyoung'a... on nigdy nie przestanie... 

-Nie przejmuj się. On się nie zmieni. Z resztą... do diabła z nim..

-Jesteś... zły na mnie, że.. kazałam Ci odpuścić? 

-Zły? Nie... gdyby nie Ty wątpię, że wróciłby cały do domu... ale to teraz najmniejszy problem. Martwię się o coś innego. O czymś o czym powinnaś wiedzieć. Mark. Nie mam pewności, ale... obawiam się, że cała jego przeszłość znów dała o sobie znać. Nie odbiera telefonów. Nie odpowiada na wiadomości. Nie chce mieć żadnego kontaktu. Nie wiem co się z nim dzieje... mnie nie posłucha...ale jeśli zobaczy Ciebie... będzie chciał abyś została... z pewnością będzie tego chciał - ''jakby mógł nie chcieć skoro jego serce należy tylko do Ciebie..'' pomyślał do samego siebie, czując jak jego bicie serca jest coraz szybsze. Jaebum nie potrafił wytrzymać z myślą, że może Cię kochać ktoś inny, ktoś to był jego najlepszym przyjacielem. Choć Mark był jak jego brat, nigdy nie powiedział mu o tym co czuje kiedy myśli o Tobie. Aczkolwiek Jaebum doskonale wiedział o uczuciach Mark'a do Ciebie. nawet jeśli wielokrotnie zaprzeczał. Czuł zazdrość. Czuł smutek. Jednak przyjaźń była równie ważna jak jego miłość do Ciebie, nie chcąc krzywdzić żadnego z Was. 

Jaebum tak jak najszybciej mógł zawiózł Cię w miejsce, w którym mieszka Mark. Będąc w samochodzie widziałam z daleka pozasłaniane okna. Auto Waszego przyjaciela, ku zdziwieniu, było zaparkowane przed bramą wjazdową, czego chłopak nigdy nie robił. 

-Chcesz, abym poszedł z Tobą? 

-Nie, poradzę sobie. Wracaj do domu, Jaebum-oppa. 

-Skoro tak chcesz... - chłopak przysunął się do Ciebie, aby móc przytulić Cię na pożegnanie. Niechętnie zostawiał Cię samą z Markiem. Jego zazdrość o Ciebie momentami sięgała zenitu, ale... nie mógł zabronić Ci Twojej prywatności, ani Waszej wspólnej. Jeśli oboje byliście szczęśliwi w swoim towarzystwie nie chciał pokazać, że jakoś specjalnie go to rusza. 

Jaebum po kilku sekundach odsunął się od Ciebie, czekając aż wysiądziesz z auta. Kiedy chłopak odjechał wzrok skierowałaś w stronę domu Mark'a. Otworzyłaś furtkę będąc cały czas skupioną na tym co działo się z Twoim przyjacielem. Weszłaś po trzech schodkach, dzwoniąc jeden raz do jego domu. Brak jakiejkolwiek reakcji ze strony Mark'a zmusił się do ponownego naciśnięcia przycisku, powtarzając to jeszcze trzy razy. Chwyciłaś za klamkę od drzwi i ku Twojemu zdziwieniu były otwarte. Weszłaś do środka nie słysząc ani nie czując żywego ducha. W mieszkaniu panowała ciemność, która momentami Cię przerażała. Zsunęłaś torbę na podłogę zostawiając ją obok drzwi wyjściowych. Przechodziłaś przed salon patrząc uważnie w każdy kąt. Doszłaś do schodów, które prowadziły na piętro wyżej. Będąc na górze widziałaś, że drzwi od pokoju Mark'a były uchylone. Podeszłaś bliżej chwytając za klamkę i delikatnie uchyliłaś drzwi. Wślizgnęłaś się po cichu do środa widząc Twojego przyjaciela siedzącego na skraju łóżka. Chłopak miał spuszczoną głowę w dół, a jego ciało ani drgnęło. Widok Mark'a w tym stanie nieco Cię przeraził. Robiłaś kilka kroków w przód czując niesamowity chłód w pokoju. 

-Mark...? - powiedziałaś na moment się zatrzymując. Chłopak uniósł głowę do góry odwracając ją w Twoją stronę. Jego oczy były przepełnione łzami. Widząc go w takim stanie szybkim krokiem podeszłaś do niego, siadając obok i swoją dłoń ułożyłaś na jego policzku - Mark... 

-Y/N... - Mark odezwał się do Ciebie ochrypniętym, niskim głosem. Twoja twarz znalazła się bardzo blisko jego twarzy, dzięki czemu chłopak mógł mieć Cię blisko. Jego wzrok wodził co chwilę w kierunku Twoich ust, aczkolwiek nie robił nic co sprawiłoby, że czułabyś się niekomfortowo. 

-Mark... gdybym wiedziała... gdybym wiedziała, że jesteś tutaj w tym stanie... wiedz, że od razu bym tutaj była. 

-Wiem. Wolałem... nie zawracać Wam głowy sobą. Ty masz wystarczająco dużo problemów. Po co Ci jeszcze moje... 

-Jeśli chodzi o Ciebie... mogłabym przyjść tutaj nawet w środku nocy. 

-Nie zasługuję na to, aby mieć taką przyjaciółkę jak Ty i takiego przyjaciela jak Jaebum. Nie jestem was warty. Spójrz na mnie... na to jak wyglądam... - Mark skierował wzrok na swoje ręce. Odwrócił je w taki sposób, że było jego ramiona, które były pełne świeżych ran. Ten widok sprawił, że na moment spojrzałaś na wprost przełykając z wielkim trudem ślinę. Przymknęłaś oczy zaciskając dłonie w pięści. Chciałaś wygarnąć przyjacielowi, że nie powinien tak robić. Chciałaś mu powiedzieć jakim kretynem jest, że w ogóle robi coś takiego. Jednak coś Cię powstrzymywało. Myśl, że kilka miesięcy temu sama tak zrobiłaś sprawiła, że nie mogłaś na niego podnieść głosu. Był Twoim przyjacielem i chciałaś go wspierać - wiem, że trudno Ci się na to patrzy... ale... nie widziałem innego wyjścia... nie wiedziałem jak sobie pomóc... przepraszam... wybacz mi Y/N - słyszałaś jak jego głos zaczyna drżeć. Mark zsunął się na podłogę kładąc głowę na Twoich kolanach wylewając swoje łzy - nie zostawiaj mnie Y/N... nie zostawiaj mnie samego.. - schyliłaś głowę, aby móc położyć podbródek na czubku jego głowy. Jedną dłoń ułożyłaś na jego policzku, drugą zaś na plecach chcąc pocieszyć go chociaż w ten sposób. 

-Nie zostawię... nigdy Cię nie zostawię... obiecuję... 



                                                       ~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
TO BE CONTINUED

7 komentarzy:

  1. Tylko jedno słowo może to opisać - O JAPIERDOLE *-----*

    OdpowiedzUsuń
  2. To było cudowne c: nie mogę doczekać się kontynuacji c:

    OdpowiedzUsuń
  3. W końcu udało mi się przeczytać, wiem że powinnam to zrobić dawno ale... Nie linczuj za to. ;-; Początek naprawdę dobry, tak samo same opisy, które wprowadzają do historii. Chwała Twojej siostrze, że nie usunęłaś tego!
    Naprawdę zastanawia mnie zachowanie ojca głównej bohaterki. Dlaczego tak jej nienawidzi? Czym jest to spowodowane? Może jest rasistą? Bardzo wiele pytań, a odpowiedzi na razie brak. Ale z niecierpliwością będę czekać na dalsze rozdziały! <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawi mnie sytuacja Marka. Co takiego wydarzyło się w przeszłości, że w umie sobie poradzić.
    Interesujące są też gierki Jinyounga. Co miał na myśli? Będzie się znęcał nad siostrą czy co?
    I jeszcze jedno. Nie potrafię sobie wyobrazić Jaebuma bijącego się z Jinyoungiem (czy to fizycznie czy słownie) w mojej wyobraźni jest tylko ten pojedynek na taniec z Dream High 2 xD

    OdpowiedzUsuń