Strony

wtorek, 27 marca 2018

Kang Daniel - I Found You [część 1/?]

Witajcie kochani~
To zupełnie nowa osoba na moim blogu. Domyślam się, że nie wszyscy go kojarzycie, aczkolwiek zespół, w którym się znajduje nie jest wcale tak mało popularny, bo ma rzeszę fanów. Pośród tej rzeszy fanów jestem również ja. Udało im się skraść moje serce i warto jest zwrócił uwagę na Wanna One, bo tak, o tym zespole jest mowa.
Jak widzicie, jest to pierwsza część scenariusza z jego udziałem. Nie jestem w stanie określić ile może ich być, ale trzy wyjdą raczej na pewno. 
Nie pozostaje mi również powiedzieć nic innego jak - zapraszam Was do czytania i mam nadzieję, że spędzicie przy tym miły czas! <3 
Enjoy!


Bycie nazywaną tą "inną" nie robiłoby na Tobie wrażenia gdyby nie fakt, że przez swoją mądrość, delikatność i wieczne bycie grzeczną i poukładaną dziewczyną byłaś całkowicie odróżniana od wszystkich innych osób wśród których się znajdowałaś  Nieznajomi czy rówieśnicy, nieważne kto zawsze znalazł się ktoś kto patrzył na Ciebie z nieco uniesionymi brwiami zastanawiając się czy naprawdę w tym wszystkim chodziło o Twoją inność w postaci bycia cichą osobą czy ludzki fanatyzm i ich charaktery przyczyniały się do oceniania kogoś kogo tak naprawdę nie znają.

Byłaś do tego w pewnym stopniu przyzwyczajona. "Inna" było jak Twoje drugie imię, aczkolwiek nie ukrywałaś, że były chwile kiedy bolało zachowanie innych. Brak akceptacji i wieczna krytyka za nic wraz z bezpodstawnym ocenianiem działały na Twój charakter, osobowość i psychikę, co udawało Ci się skrywać w idealny sposób.

Nie chciałaś zmieniać się, bo otoczenie tak chciało. Chciałaś być sobą nawet jeśli miałabyś to robić w nabardziej nudny sposób. Nie chciałabyś zamienić się z nikim innym, ponieważ doceniałaś w sobie samej to, że Twój zapał do nauki i bycia pilną mogły wszczepić się w Tobie po rodzicach. Byłaś z tego dumna nawet jeśli momentami bolało, gdy za plecami słyszałaś śmiechy, szepty na swój temat czy wstrętne wkręty osób z Twojej szkoły. Może imprezy czy wieczne upijanie się nie należało do Twoich zainteresowań, ale miałaś o wiele lepsze priorytety niż Ci, którzy, będąc w ostatniej klasie liceum, zachowywali się jakby umysł pozostawili w poprzednich klasach.


~*~*~*~*~*~

Kolejny dzień w szkole, kolejnych kilka godzin wśród podgatunków pozbytych intelektu i dobrych manier, którzy widzieli jedynie czubek swojego nosa. Patrząc na nich wszystkich czasem zaczynałaś sama mówić o sobie jako "inna", lecz z lepszym użyciem obu półkuli mózgu w przeciwieństwie do porażek będących w tej szkole.

Jedyną osobą, z którą mogłaś rozmawiać na luzie nawet nawijając na temat różnych żartów związanych z nauką, którego zrozumieją jedynie takie "kujonki" jak Ty była Twoja przyjaciółka Somin. Może o wiele bardziej wyluzowana z ogromnym dystansem do siebie, nie będąc nieśmiałą nawet wśród najbardziej wstydliwych sytuacji, ale była kimś z kim rozmawiało Ci się jak ze swoją własną siostrą  której nie miałaś.

Zauważając dziewczynę przy jednym ze stołów na stołówce podążałaś w jej kierunku nie przejmując się tym, że niektóre osoby szeptały sobie do ucha na Twój temat. Chcąc usiąść przy stoliki Somin minęłaś stolik z największymi podgatunkami tej szkoły. Czułaś ich wzrok na sobie, każdego z osobna oprócz jednego chłopaka, który mimo tego, że należał do grupy pajaców był inny od reszty. Lecz to nie dawało Ci powodu, abyś mogła zmienić o nim zdanie.
Usiadłaś na przeciwko Somin, na którą spoglądałaś z zabawnym wyrazem twarzy. Dziewczyna uniosła wzrok patrząc na Ciebie ze zdziwieniem po czym po krótkiej chwili zapytała :

-C-co..? Czemu tak na mnie patrzysz?

-Bo masz nad górną wargą pełno sosu. Kiedy na Ciebie nie spojrzę Ty jesteś wpatrzona tylko w jedzenie.

-To nie moja wina. Taka jestem. W końcu znasz mnie i moje motto "żyję po to by jeść". Nic mnie już nie zmieni - Somin chwyciła jedną z chusteczek pozbywajac się z twarzy jedzenia, które idealnie tworzyło wąsy nad jej wargą. Dziewczyna spojrzała w Twoją stronę widząc, że Ty wzrokiem wędrujesz gdzie indziej nie mając pojęcia, że przyglądasz się chłopakowi z grupy, która rujnuje całe Twoje życie - A... a pro po zmian. Nic nie mówisz czyli znaczy to, że dzisiaj pewna garstka osób odpuściła sobie szkalowanie Ciebie?

-Na to wygląda. Chociaż nigdy nie mówię nic na przód. Licho nigdy nie śpi, nie wiem co będzie za chwilę. Może za moment spadnie meteoryt i wyląduje obok nas, albo spadnie na głowy pewnych mało intelektualnych samców - odpowiedziałaś tym samym uśmiechając się szczerze nie martwiąc się, że zostaniesz nazwaną przez nią "dziwadłem w okularach". Somin zawsze stawała po Twojej stronie i chociaż była dziewczyną starała się bronić Cię nawet przed napakowanym lalusiem, któremu nadmiar żelu ociekał na twarz. Była jak przyjaciółka, przy której czułaś się swobodnie i to było dla Ciebie najważniejsze.
Próbując zapomnieć, że gdzie się nie ruszysz słyszysz szepty na swój temat nie mogłaś nawet na moment być pozostawioną w spokoju.

-Macie tutaj wesoło i nic mi nie mówicie? Ładnie to tak zapominać o głowie tej szkoły? - odparł jeden z tych, który szukał byle jakiego powodu, aby Cię ośmieszyć i cieszyć się, że kolejny raz udało mu pokonać się wielką kujonkę. Nie miałaś zamiaru spoglądać w jego oczy, próbując udawać, że obecność chłopaka nie robi na Tobie wrażenia. Somin, która była narwana i nie patrzyła na konsekwencje ponownie stanęła w Twojej obronie co pokazywało jak odważna potrafi być mimo tego, że sama mogła zostać ofiarą nażelowanego typka.

-Mówi to ktoś kto do tej pory przejmował się tylko tym, że skończyła się jego tubka z żelem. Całkiem przesiąkło Ci to świństwo do mózgu, nic dziwnego, że trudno u Ciebie z myśleniem - odpowiedziała na luzie dokańczając jedzenie wcale nie żałując, że zaczęła gadkę z tym chłopakiem. Ten będąc zdziwionym nie bardzo wiedząc jak odpowiedzieć stał przez moment jak zamurowany czując wszystkie spojrzenia, które ciążyły mu na plecach - Jeszcze tutaj jesteś? Myślałam, że jasno powiedziałam Ci to co chciałam, ale tak to jest kiedy pojawia się brak rozumienia, bo żel przyciska w główkę - dodała, a Ty chociaż chciałaś nie mogłaś powstrzymać swojego cichego śmiechu. Niestety mimo chęci Somin nie ominęła Cię kolejna próba ośmieszenia Cię przy wszystkich za sprawą jednego i tegorocznej samego człowieka, przez  którego wylałaś mnóstwa łez.

-Z czego się śmiejesz okularnico z wiecznym fochem na twarzy? Chyba niczego nie nauczyłaś się do tej pory. Nic nie wyniosłaś z tych wszystkich lekcji, które Ci dałem? W takim razie może to ostudzi Cię na tyle, że nie będziesz chciała kiedykolwiek ze mną drugi raz zadzierać - odparł po czym chwycił butelkę z sokiem, którą wylał wprost na Twoją bluzkę jak i spodnie wylewając całą jej zawartość mając na twarzy ten typowy uśmiech cwaniaka, będąc pełnym satysfakcji, że mógł kolejny raz potraktować Cię jak szmatkę od podłogi.
Czułaś jak Twoje serce zaczyna bić mocniej kiedy zdawałaś sobie sprawę, że jesteś na celowniku prawie każdego ucznia ze szkoły. Patrzyłaś przed siebie wiedząc, że nie możesz nic zrobić po czym w kącikach Twoich oczu powoli zbierały się łzy chcące wypłynąć na zewnątrz, a jedynie o czym marzyłaś to to, aby moc znaleźć się tam gdzie będziesz sama ze swoich smutkiem -Panie i Panowie! Oto największe dziwadło naszemu szkoły, tym razem jednak ładnie przyozdobione w kolor. Pasuje Ci pod kolorze okularów - wybuchnął śmiechem, a za nim praktycznie cała stołówka. Chwyciłaś swoją torbę i chociaż wstałaś z ledwością czując jak sok spływa pod Twoich ubraniach wybiegłaś jak najszybciej z tego miejsca, w którym ośmieszono Cię po raz kolejny. Jeden z chłopaków, który był zupełnie inny w całej reszcie tej powalonej bandy idiotów nie umiałam śmiać się z innymi, będąc w środku zrozpaczonym, że spotyka to akurat Ciebie.

-Jesteś zadowolony? Cieszy Cię taki widok? A może sam spróbujesz, przy okazji pofarbujesz sobie włosy pustaku - odparła Somin wylewając na jego włosy jeden z sosów, po czym wybiegła za Tobą mając nadzieję, że nie chciałaś zrobić sobie nic co mogłoby być głupotą.
Nażelowany narcyz nie wzruszył się zbytnio tym co zrobiła Somin, śmiejąc się jak prawdziwy chodzący idiota wraz z resztą osób będących na stołówce Było pewne, że nikt tak szybko nie zapomni o całej sytuacji, która będzie głównym tematem przez nadchodzących kilkanaście dni dopóki wcześniej nie wydarzy się nic nowego i świeżego. 
Chłopak, który jedyny w grupie podgatunków nie ma żadnej zabawy przez zaistniałą sytuację, wymknął się ze stołówki, idąc za Tobą jak i Somin, która bała się o Ciebie. 

Somin przez krótszą chwilę nie potrafiła odnaleźć Cię w żadnym zakątku szkoły, robiąc to dopiero w łazience. Dziewczyna wbiegła do pomieszczenia wiedząc, że jesteś w którejś z kabin.

-Y/N! Y/N...

-Somin zostaw mnie w spokoju. Proszę Cię.

-Y/N, martwię się o Ciebie...

-Naprawdę chcę zostać sama. Proszę Somin. Idź sobie - Somin westchnęła cicho i chociaż nie chciała, spełniła Twoją prośbę, zsuwając dłoń z drzwi kabiny, martwiąc się co będzie jeśli pójdzie, a Ty zrobisz nie daj Boże coś głupiego - Dobrze. Wiesz jednak, że zawsze możesz do mnie przyjść, Y/N - nie odpowiedziałaś, milczałaś w samotności. Somin opuściła łazienkę z bólem serca, robiąc to, o co ją poprosiłaś. Słysząc, że zostałaś sama, wytarłaś swoje łzy, poprawiając się na tyle ile mogłaś, wybiegłaś z kabiny chwytając w ostatniej chwili torbę i opuściłaś łazienkę, nie przejmując się tym czy ktokolwiek będzie Cię widział mimo tego, że trwała kolejna lekcja. Chciałaś iść w jedno miejsce, w którym mogłaś odnaleźć swój spokój, odreagowując czymś co było Twoją największą pasją, o której wiedziałaś tylko Ty i Somin.

Nie miałaś jednak świadomości, że w momencie Twojego opuszczenia łazienki, chłopak, który podczas zamieszania na stołówce udał się za Wami, widział Cię jak udajesz się w miejsce inne niż klasa. Był zmartwiony, ale jednocześnie zaciekawiony dokąd pobiegłaś. Miał zamiar podążyć za Tobą.

Twoim tajemniczym miejscem była dość obszerna sala znajdująca się w piwnicy, a odkryłaś ją przypadkiem, potrzebując miejsca do robienia czego co kochasz najbardziej. Taniec to coś co kochałaś od zawsze. Tylko dzięki temu potrafiłaś zapominać o tym, co dzieje się wokół Ciebie w szkole kiedy znęcają się nad Tobą najwięksi idioci, którzy chodzą po tej ziemi. Ta salka była dla Ciebie jak zbawienie. To miejsce, w którym zostawiasz swoje smutki, a zabijane są tańcem, bez którego nie potrafiłabyś żyć.

Wyjęłaś ze swojej torby czyste ubrania, w których ćwiczysz na co dzień, na początku ocierając nadal łzy ze swojej twarzy jak i kącików oczu. Rzuciłaś poplamione ubrania w kąt razem z torbą, podchodząc do ogromnego lustra, które obejmowało całą jedną ścianę. Spojrzałaś w swoje odbicie, próbując znaleźć odpowiedź na wszystko co Cię spotyka. Próbowałaś znaleźć jakąkolwiek dobrą stronę siebie, lecz przez wszystko co Cię spotyka, nie potrafiłaś myśleć o sobie z szacunkiem, bo nigdy nikt nie potrafił szanować Twojej osoby. Wpajałaś sobie, że jesteś kulą u nogi na tym świecie i nikt tak naprawdę Cię nie potrzebuje. Taniec jednak był wszystkim co miałaś i on w pełni potrafił Cię uszczęśliwić, nawet jeśli płakałaś w danym momencie.

Włączyłaś jedną ze swoich ulubionych piosenek, do których choreografię ułożyłaś samodzielnie, mając nadzieję, że za kilkadziesiąt sekund zapomnisz o wszystkim co się stało, ciesząc się, że jesteś w tej chwili sama. Nie miałaś pojęcia jednak, że przez sporą szparę uchylonych drzwi spoglądał chłopak, który podążał za Tobą i przygląda się temu co właśnie robiłaś. Nie zdawał sobie sprawy, że ktoś tak cichy i nadzwyczaj spokojny jak Ty, może skrywać taki talent do czegoś co jest i jego pasją, czując jakby dowiedział się o kimś kogo szukał od dawna. Nie potrafił odwrócić wzroku od Ciebie i tego z jakim skupieniem i zaangażowaniem tańczyłaś z taką radością, czego nawet on nie traktował aż tak poważnie, chociaż było to jego największym hobby.
Nie chcąc, aby został zauważony, postanowił po cichu oddalić się od tej nowo odkrytej salki, o której istnieniu nie zapomni tak samo jak i o Tobie Wiedział, że będzie miał długo w pamięci Ciebie wraz z talentem i potencjałem, który idealnie w Tobie dostrzegł.


~*~*~*~*~*~


Ostatnie wydarzenia sprawiły, że kilka następnych dni spędziłaś samotnie w domu, nie chcąc pokazywać się wśród tłumu, który wyśmiałby Cię zanim pojawiłabyś się w szkole, wiedząc, że zostałabyś zjedzona przez 99% osób będących takimi samymi idiotami jak nażelowany narcyz. Chciałaś poczekać aż trwająca burza ucichnie, jeśli nie całkowicie to chociaż po części, byś była w stanie uczęszczać na zajęcia, które były dla Ciebie ważne tak samo jak taniec.

Somin, która przez cały czas Twojej nieobecności próbowała nawiązać z Tobą jakikolwiek kontakt, co jednak się nie zdarzyło, bo nie dałaś jej szansy, aby sobie pomóc, poczuła jakby kamień spadł jej z serca kiedy ujrzała Cię przed szkołą. Nie mogła siedzieć bezczynnie i pierwsze co zrobiła to ruszyła się z miejsca, idąc w Twoim kierunku i obejmując Cię wokół szyi z powodu tego, iż byłaś cała i zdrowa. Stęskniona i zmartwiona zrobiła to pod wpływem silnych emocji, które odczułaś, odwzajemniając uścisk przyjaciółki.

-Zdajesz sobie sprawę z tego, że przez ten czas, kiedy nie odpowiadałaś na wiadomości, umierałam ze strachu? Wiesz co przeżywałam w tym czasie? Chyba nigdy nie czułam podobnego strachu i niepokoju jak teraz, kiedy chodziło o Ciebie, moją przyjaciółkę.

-Przepraszam. Zachowałam się samolubnie. Nie sądziłam, że aż tak będziesz się przejmować mną, bo przecież... nie jestem kimś kto może być wart jakiejkolwiek uwagi.

-Przestań Y/N. To nie jest prawdą. Zapomnij na moment o tym wszystkim i... niech przytulę Cię jeszcze raz, stęskniłam się za Tobą - odparła Somin, tuląc Cię tak jak prawdziwa przyjaciółka. Westchnęłaś głęboko, będąc szczęśliwą, że mogłaś mieć taką osobę obok jak ona, która nigdy by Cię nie opuściła nawet w potrzebie - Cieszę się, że wróciłaś. Z tymi kretynami, nawet jakby się chciało na siłę, nie da się wytrzymać w miłej atmosferze. Jednak z Tobą jest raźniej i lepiej.

-W końcu... co kujonki to kujonki - odpowiedziałaś, podchodząc z Somin nieco bliżej drzwi głównych szkoły. Kilkadziesiąt kroków od Ciebie stał chłopak, z którym w tamtym dniu utrzymałaś chwilowy kontakt wzrokowy. Chłopak ten bez wyjątku i dziś był w towarzystwie swoich przygłupawych kumpli, lecz był skupiony na Twojej obecności, bo był to pierwszy raz kiedy widział Cię od momentu tamtego zdarzenia, jak i od chwili kiedy odkrył Twoją małą tajemnicę.

Zauważyłaś tego chłopaka jak i to, że wyraźnie Ci się przyglądał. Odwróciłaś wzrok, nie czując potrzeby, abyś mogła mieć z nim cokolwiek wspólnego... lecz o tym jeszcze nie wiedziałaś, w przeciwieństwie do niego. 

Somin, która na moment zostawiła Cię przed szkołą podchodząc do swoich znajomych, nie widziała tego dziwnego kontaktu między Tobą a chłopakiem, który z krótkimi przerwami wracał wzrokiem w Twoją stronę. Czułaś się jednocześnie zniesmaczona jak i zawstydzona, bo zupełnie nie rozumiałaś całej tej sytuacji.

Kiedy na chwilę byłaś w innym świecie stojąc zamyślona, nie byłaś w stanie dostrzec niczego co działo się wokół Ciebie. Myśląc o jednej rzeczy, nie słyszałaś jak szyba z trzeciego piętra szkoły, która od dawna była zagrożeniem dla uczniów z powodu zaniedbania tego przez dyrekcję, zsuwała się po lekko przekątnym dachu. W końcu szyba poturlała się po nim, lecąc w Twoim kierunku. Ocknęłaś się w momencie kiedy osoby przed szkołą zaczęły krzyczeć, a Ty nie mogłaś nic zrobić uważając, że jest za późno. Kiedy czułaś jak serce podchodzi Ci do gardła, na swoim ciele odczułaś mocny uścisk osoby, która pchnęła Cię do przodu, aby być jak najdalej od miejsca zagrożenia.

Osoba, która w ostatniej chwili uchroniła Cię od tragedii, upadła z Tobą na ziemię zakrywając Twoje ciało swoim, aby kawałki szkła, które rozprysnęły się wszędzie, nie zraniły Cię w żaden sposób.
Chłopak próbował zakryć całym sobą Ciebie kiedy niedaleko Was roztrzaskała się szyba i chociaż sam był narażony na obrażenia, wolał uchronić od nich Ciebie niż siebie samego.

Cała sytuacja trwała jedynie kilka sekund. Kiedy dźwięk szkła ucichł, tajemnicza osoba jak i Ty powoli spoglądaliście w miejsce, w którym leżała szyba i kawałki rozbitego szkła, które także było obok Was. Powoli dochodząc do siebie, uniosłaś się do góry, czując na sobie dotyk czyichś dłoni jakby nadal chciały chronić Cię przed zagrożeniem. Wzrok przenosiłaś na osobę ratującą Ci życie i chociaż trudno było w to uwierzyć, był to ktoś kto nie spodziewałaś się, że zrobi dla Ciebie tak dużą rzecz.

-Jesteś cała? Nic Ci się nie stało? - zapytał patrząc wprost w Twoje oczy, w których widział przerażenie całą sytuacją. Przełknęłaś z ledwością ślinę, czując jak cała drżysz. Jedynie w jaki sposób mogłaś odpowiedzieć to pokiwanie głową na "tak", ponieważ nie odniosłaś żadnych obrażeń, w przeciwieństwie do chłopaka. Uniosłaś dłoń, którą położyłaś na jego lekko krwawiący, rozcięty policzek, będąc zmartwioną czy nie zranił się bardziej. Chłopak opuszkami palców dotknął miejsce dotykane przez Ciebie, widząc krew.


-Jesteś ranny.


-To nic takiego - odparł z uroczym uśmiechem, nie dając po sobie poznać, że odczuwał lekki ból - Nic mi nie będzie. Ważne, że Tobie nic nie groziło i że nie jesteś w żaden sposób ranna - chłopak pomógł Ci wstać, trzymając Cię mocno w swoich ramionach. Byłaś słaba z powodu stresu, który dopadł Cię przez całą tą sytuację. Połowa szkoły spoglądała na Waszą dwójkę, a w szczególności kumple chłopaka, który uratował Ci życie i wyraźnie było widać ich niezadowolenie, że jeden z członków ich paczki zadał sobie trud, aby pomóc Ci wyjść z tego bez szwanku.

Rozejrzałaś się wokół, zdając sobie sprawę, że każdy swój wzrok kierował na Ciebie i większość z nich wolałaby, abyś leżała pod tą szybą, mając o jednego dziwaka mniej.

-Oszalałeś?! Pomogłeś komuś takiemu jak... to coś? - podszedł ze złością jeden z jego kumpli, którego bardzo dobrze znasz. Pchnął z całej siły tego, któremu zawdzięczasz życie, mocno szarpiąc go za jego dżinsową kurtkę.

-Odbiło Ci?! Miałem pozwolić jej zginąć? Może Ty lubisz widok kiedy komuś dzieje się krzywda i jeszcze sam przyczyniłbyś się do czyjegoś końca, dobijając go jak tylko się da, ale ja nie chcę być taki jak Ty! Nie należę do takich osób - odpowiedział krzykiem, nie wytrzymując napięcia. Stałaś za plecami chłopaka, a obok Ciebie znalazła się Somin, która pierwsze co zrobiła to przytuliła Cię najmocniej jak potrafiła, przyglądając się kłótni, w której ktoś Ci obcy stanął w Twojej obronie.

-Pożałujesz tego - wyznał nażelowany narcyz, unosząc swoją dłoń ku górze, nie robiąc jednak żadnego kroku do przodu.

-Na razie jedynie czego żałuję to dnia, w którym chciałem być jednym z Was. Nie wiem gdzie ja miałem oczy, kiedy postanowiłem zadawać się z Wami - chłopak, którego imienia nadal nie znałaś, zaskoczył Cię tym co wypowiedział w stronę jednego z jego prawdopodobnie byłych kumpli. Myśląc, że za moment rozpęta się pomiędzy nimi nieprzyjemna sytuacja, dyrekcja szkoły wkroczyła w samą porę, aby zobaczyć czy nikomu nie stała się krzywda. Kiedy grupa chłopaków zaczęła odchodzić, Ty odczułaś ulgę, że nie doszło miedzy nimi do czegoś gorszego i nie wiedząc czemu, bałaś się o kogoś kogo nawet nie znałaś. Miałaś skierowany wzrok tylko na tego, dzięki któremu żyjesz.

-Chodźmy stąd Y/N - spojrzałaś na Somin, która trzymała Twoje ramiona. Ty pokiwałaś głową na tak i zaczęłaś odwracać się tyłem do nieznajomego.

-Zaczekaj...powiesz mi chociaż... jak masz na imię? - na moment stanęłaś, rozmyślając czy to dobry pomysł, aby w jakiś sposób dać poznać się komuś kto jeszcze chwilę temu należał do grupy, która dręczyła Cię nieustannie i na każdym kroku. Miałaś jednak uczucie w środku, że nie powinnaś traktować go obojętnie, bo był wtedy kiedy najprawdopodobniej nikt nie rzuciłby się z pomocą komuś takiemu jak Ty.

-Y/N... - odpowiedziałaś widząc na twarzy chłopaka uśmiech, który był taki sam jak w momencie dotknięcia przez Ciebie jego rany.

-Daniel - Daniel wyciągnął swoją dłoń w Twoim kierunku, na co Ty zareagowałaś tak samo. Był to pierwszy raz kiedy, oprócz obecności Somin, mogłaś uśmiechnąć się i dzięki niemu, którego imię w końcu udało Ci się poznać.

Twój powrót do szkoły po kilkudniowej przerwie rozpoczął się incydentem, w którego efekcie mogłaś już nigdy nie stanąć w progu drzwi do tego budynku, gdyby nie ktoś do kogo nadal w pełni nie mogłaś mieć zaufania, mimo, iż wyciągnął Cię spod kosy. Miałaś nadzieję, że Daniel nie będzie kolejną ofiarą tych, z którymi prawdopodobnie rozdzielił swoje drogi, ponieważ wiedziałaś na co jest ich stać i nie chciałaś, aby chłopaka spotkało coś złego tylko dlatego, że uratował Ci życie. To była myśl, której obawiałaś się najbardziej, starając się odsunąć ją od siebie jak najdalej.


~*~*~*~*~*~

Następnego dnia po całym zajściu, które nie zniknie z Twoich myśli zbyt prędko sprawiło, że nie umiałaś spokojnie przebywać na zajęciach. Choć znajdowałaś się w szkole, nie potrafiłaś od tak po prostu przyjść i udawać, że wczoraj nic nie zaszło. Ten huk. Ten dźwięk szkła. To przerażenie, które nie zniknęło i pomoc kogoś komu wcześniej nie ufałaś nadal było przed Twoimi oczami, jakbyś miałaś deja vu w każdej minucie, każdej sekundzie.
Mimo przerażenia, potrafiłaś znaleźć lepszą stronę tego wszystkiego, a było to spotkanie z Danielem, którego nie umiałaś wyrzucić ze swojej pamięci. Jego dotyk. To uczucie bycia bezpieczną w jego ramionach. Spojrzenie, którym Cię obdarzył jak i uśmiechem wywoływało u Ciebie gęsią skórkę wraz z szybszym biciem serca i nie rozumiałaś tego dziwnego uczucia, które trwa od wczoraj. To było jak szaleństwo, którego mimo wszystko nie żałowałaś.
Myśląc o tym wszystkim. Myśląc o Danielu i o tym co działo się w Twoimi umyśle, robiłaś to w zaciszu, z dala od kogokolwiek, w swojej salce umieszczonej w szkolnej piwnicy. Tylko tam mogłaś spędzać dzisiejszy czas, nie chcąc słyszeć żadnych pytań, bo sama nie umiałaś odpowiedzieć sobie na niektóre z nich.
Zrzuciłaś z siebie swoje ubrania szkolne, wkładając te, w których wylewasz siódme poty ćwicząc i doskonaląc swoje umiejętności taneczne.
Kiedy oddychając ciężko patrzyłaś w lustro, aby móc odetchnąć, odpocząć, próbując złapać nieco tchu, ujrzałaś kogoś kogo w ogóle byś się nie spodziewała.
Odeszłaś od lustra, zasłaniając swoją górną część ciała bluzą, nie wiedząc jak się zachować.

-Co Ty tutaj... skąd wiedziałeś? - Daniel stał przy drzwiach od tajemniczej salki, przyglądając się temu jak ćwiczysz. Ten widok był dla niego inspiracją, Ty byłaś jego motywacją, aby mógł podążać za tym celem, za którym podążasz Ty.

-Przestraszyłem Cię? Przepraszam, nie chciałem...

-N-nie odpowiedziałeś mi. Jak to możliwe, że Ty tutaj...

-Odnalazłem Twoją tajemną skrytkę wraz z Tobą tego dnia kiedy... miało miejsce to zdarzenie na stołówce. Podążyłem za Tobą i widziałem Cię. Jeśli jesteś zniesmaczona tym faktem to wybacz. Nie chciałem, abyś w jakikolwiek sposób odebrała to za coś złego. Mogę wyjść jeśli nie chcesz, abym tutaj przebywał. Zrozumiem - Daniel spojrzał w dół, wkładając swoje dłonie do kieszeni od spodni, nie chcąc Ci się narzucać czy w jakikolwiek sposób naruszać Twoją prywatność zwłaszcza po wszystkim co ostatnio przeszłaś i przechodziłaś od długiego czasu.

-N-nie... znaczy... ja tylko nie spodziewałam się tutaj nikogo, bo byłam tu jedyną, która potajemnie przesiaduje każdą wolną chwilę - odparłaś, nadal będąc zaskoczoną tym, że Daniel ponownie stał naprzeciwko Ciebie i to w dodatku gdzieś gdzie najmniej się go spodziewałaś - Stoję jak kołek. Wybacz.

-Nie przejmuj się, nie przeszkadza mi to - wyznał, unosząc jeden kącik ust do góry. Zabrałaś swoje rzeczy z materacu leżącego przy samych drzwiach, pokazując wzrokiem, aby chłopak zajął miejsce, nie chcąc, aby stał w progu.
Ubrania przerzuciłaś na drugą stronę sali, zajmując miejsce obok Daniela, czując się nieco niezręcznie. Nie wiedziałaś co mówić i jaki temat znaleźć. Byłaś zawstydzona obecnością chłopaka, który był Tobą zainteresowany, ale Ty o tym nie wiedziałaś.

Daniel oparł się plecami o ścianę. Ty siedziałaś prosto, wstydząc się spojrzeć w oczy chłopaka. Po chwilowej ciszy Twój Anioł w lśniącej zbroi skierował wzrok na Ciebie, mówiąc:
-Kiedy za Tobą podążałem, nie miałem pojęcia, że zobaczę Cię robiącą coś co...kocham i ja. Jak widziałem Cię podczas tańca, zdałem sobie sprawę, że to co umiesz Ty, a to co potrafię ja to niebo a ziemia. Nie sądziłem, że taka cicha osoba skrywa w sobie tyle talentu - patrzyłaś przed siebie, mając większe oczy, zupełnie nie wiedząc co powiedzieć. Trzymałaś swoje dłonie na udach, zaciskając pięści na spodniach dresowych. Daniel wiedział, że byłaś zbyt nieśmiała do rozmowy i nie miał Ci tego za złe - Jeśli kolejny raz w jakiś sposób poczułaś się przeze mnie dziwnie to..


-Nie, nic z tych rzeczy. Po prostu... nikt dotąd nie wiedział. Nie chciałam, aby ktokolwiek wiedział. Lubiłam być tylko ja i moja pasja. Była jak moja przyjaciółka, która nigdy mnie nie opuszczała. Taniec to jedyna rzecz, która wychodzi mi najlepiej w życiu. Dzięki pasji czuję, że żyję, dlatego kiedy za każdym razem nie mogłam wytrzymać presji odczuwanej każdego dnia, to miejsce... było odskocznią od wszystkiego. Tutaj mogłam oddychać, nie będąc podduszaną obecnością osób działających na mnie jak trucizna. Czuję się tutaj...po prostu dobrze. Moje małe miejsce, sekretne miejsce - Daniel był Tobą zachwycony jeszcze bardziej kiedy zaczęłaś opowiadać te wszystkie rzeczy związane z tańcem. Widział ile znaczy dla Ciebie to co robisz, a rozumiał to idealnie, bo łączyło Was to samo - miłość do tańca.

Daniel wstał z miejsca, podczas kiedy Ty byłaś zamyślona. Ocknęłaś się kiedy ujrzałaś cień zasłaniający Ci światło. Spoglądając przed siebie, uniosłaś wzrok do góry widząc Daniela, który wyciągał w Twoim kierunku swoją dłoń. Otworzyłaś usta co chwile mrugając powiekami, nie spodziewając się takiego ruchu z jego strony.

-Jeżeli nie zgodzisz się zrozumiem. Jeśli powiesz "tak" i zechcesz ze mną zatańczyć... będę najszczęśliwszy na ziemi. Zatem.... proszę? - chłopak stał przed Tobą dopóki nie zrobiłaś kroku w przód. Nie byłaś pewna co zrobić i jaką podjąć decyzję, aczkolwiek jakiś głos w Twojej duszy mówił Ci, że nie powinnaś odmawiać. Przełknęłaś ślinę, powoli podając Danielowi swoją dłoń. Chłopak pomógł Ci wstać z materacu, idąc z Tobą na środek salki.
Chłopak zdjął swoją szkolną marynarkę, podwinął rękawy od koszuli, rozluźnił kołnierz i odpiął trzy guziki. Ty nie mając pojęcia co się z Tobą działo, pozbyłaś się z siebie swojej szarej bluzy będąc przed chłopakiem w bluzce odkrywającej Twój brzuch i ramiona wraz z odrobiną dekoltu. Daniel ułożył dłoń na Twoim biodrze, przybliżając twarz do Twojej.

Twoja dłoń znalazła miejsce na jego ramieniu, przy czym czułaś szybkie bicie jego serca. Choć nigdy ze sobą nie tańczyliście, wszystko co robiliście było ze sobą spójne, zupełnie jakbyście czytali w swoich myślach. Chociaż wszystkie kroki, które wykonywaliście były powolne, potrafiłaś odnaleźć się w tym stylu, który był Ci do tej pory obcy.

Z każdym ruchem przyzwyczajałaś się do dotyku chłopaka, który obchodził się z Tobą w tak delikatny sposób, że po raz pierwszy miałaś wrażenie jakbyś była największym, najbardziej wartościowym piórkiem na ziemi. Nie zaznałaś takiego dotyku nigdy w swoim życiu i nadal uważałaś to za sen, bojąc się, że za moment się obudzisz.

Kiedy to wszystko było cudowną rzeczywistością, nie żałowałaś, że dałaś namówić się na wspólny taniec. Daniel w kilka sekund obudził w Tobie coś czego nie mogłaś wybudzić w sobie Ty przez połowę swojego życia, a jemu udało się to w ciągu kilku chwil.

Ten taniec mimo tego, iż był krótki, chcąc sprawdzić samych siebie w roli bycia partnerami na parkiecie był jedną z tych rzeczy, których nie zapomnisz. Po rytmicznej i szybkiej końcówce kroków, zatrzymałaś się, dotykając ciała Daniela, które było pokryte potem, mimo, iż taniec nie trwał specjalnie długo. Wasze klatki piersiowe unosiły się jednocześnie, tworząc jeden rytm. Chłopak spoglądał na Ciebie, nie mogąc tak po prostu dać Ci odejść kiedy udało mu się pokonać w Tobie cząstkę nieśmiałości. Ty również nie umiałaś zrobić kilku kroków w tył, by mieć własną przestrzeń. Wręcz przeciwnie. Ta bliskość wcale Ci nie przeszkadzała, a być może to dzięki temu, że Daniel był pierwszym, który wyciągnął do Ciebie pomocną dłoń jak i był pierwszym chłopakiem, który był wobec Ciebie niesamowicie czuły i byłaś szczęśliwa w jego ramionach, czego nie kryłaś i nawet gdybyś chciała.


~*~*~*~*~*~

-Wcale nie musiałeś mnie odprowadzać.

-Kto powiedział, że nie musiałem? Musiałem.

-Nie chcę być kłopotem dla nikogo.

-Daj spokój. Zrobiłem to, bo musiałem, a... nawet i chciałem - odparł Daniel, trzymając swoje dłoni w kieszeni. Oboje staliście przed drzwiami Twojego domu, a niezręczna cisza ponownie dała o sobie znać. Przez dłuższą chwilę zastanawiałaś się jak zacząć i czy w ogóle mówić cokolwiek, nadal będąc zbyt zawstydzoną całą sytuacją, która jest rzeczywistością. 

Zagryzłaś delikatnie swoją wargę spoglądając na twarz chłopaka. Na jego policzku nadal była rana z poprzedniego dnia, na którą zwróciłaś uwagę dopiero teraz. Uniosłaś dłoń, którą ułożyłaś na policzku Daniela i opuszkami swoich palców dotykałaś rozcięcia na skórze, nie chcąc dotykać go zbyt mocno.

-Nadal boli? 

-Nie, nie czuję bólu. Nie przejmuj się tym, nic mi nie będzie. Zwykłe draśnięcie - Daniel opuścił wzrok w dół, mając dokładnie ten sam uśmiech, który kolejny raz pokazał przed Tobą. Powoli zabrałaś dłoń z jego twarzy, odgarniając swoje włosy, które opadały na Twój policzek. Daniel kątem oka spoglądał w Twoją stronę, widząc Twój nieśmiały uśmiech, który uważał za coś cudownego, ale były to myśli, które na ten moment mógł zachować jedynie dla siebie, nie chcąc psuć całej chwili. Być może nie była zbyt specjalna i wyjątkowa, ale zdawał sobie sprawę, że trudno było Ci ufać kiedy sam był świadkiem tylu złych rzeczy, które spotykały Cię w ciągu krótkich odstępów czasowych - Nie będę Cię dłużej zatrzymywał. Chciałem Ci podziękować za dzisiaj. Za ten spędzony czas. Cieszę się, że mogłem pokazać swoją pasję komuś kto sam traktuje ją poważnie. Cieszę się, że byłaś to Ty. Mam nadzieję, że nie będzie to nasze jedyne spotkanie - dodał, robiąc kilka kroków w tył na co Ty zareagowałaś uśmiechem, słysząc to co wypowiedział. Pod wpływem emocji, które były silne i nim weszłaś do środka, odpowiedziałaś Danielowi, który zaczął odwracać się plecami: 

-Z pewnością. Byłoby smutno, gdybyśmy się nie spotkali kolejny raz. Zatem... do zobaczenia - odpowiedziałaś, wchodząc po chwili do domu, mając niesamowicie zaczerwienione policzka. Oparłaś się plecami o drzwi przykładając dłoń do swojego serca, które jeszcze nigdy nie biło jak szalone.

Daniel przez kilka sekund spoglądał w stronę Twojego domu i chociaż tego nie widziałaś, posłał w Twoim kierunku niezwykle szeroki uśmiech ciesząc się, że jest nadzieja na coś więcej niż tylko to jedno spotkanie. Chłopak z radością odchodził od miejsca, w którym mieszkasz, wydając okrzyk spowodowany szczęściem, na które właśnie natrafił, nie żałując, że zapragnął spędzić tych kilka długich chwil w Twojej obecności. 

2 komentarze:

  1. Scenariusz bardzo mi się podobał i czekam na kolejną część! ❤

    OdpowiedzUsuń
  2. Aaaa niesamowite. Uwielbiam Cię za tego Daniela. ♡♡ Czekam na następne rozdziały 😁😁

    OdpowiedzUsuń